Wizyta synów Lecha Wałęsy w "Dzień dobry TVN" wywołała w sieci sporo emocji. Podczas wywiadu w śniadaniówce panowie zestawiali ze sobą wspomnienia z dzieciństwa dotyczące ojca. Zdaniem widzów atmosfera była dość gęsta i w pewnym momencie doszło między nimi do drobnego spięcia, gdyż poróżniły ich zdolności rodzicielskie ojca.
Synowie Wałęsy mieli spięcie w "Dzień dobry TVN"? Jarosław widzi to inaczej
Internauci w wypowiedziach starszego z synów Wałęsy wyczuwali żal do ojca o to, jak wyglądało jego dzieciństwo. Mężczyzna stwierdził nawet wprost, że "jest ich ośmioro, ale każdy jest jedynakiem" i dopiero teraz mają czas, żeby naprawić to, czego nie udało im się poprawnie zbudować lata temu. Zapewnił natomiast, że "nie jest to żal nie do wybaczenia".
Jest nas ośmioro, ale każdy jest jedynakiem. Dopiero teraz próbujemy to naprawiać, budować, bo mamy poważne braki. Jesteśmy rodzeństwem, ale jesteśmy prawie obcymi sobie ludźmi. (...) To nie jest żal nie do wybaczenia. Wszystko rozumiem, bo mamy to, co mamy dzięki niemu - mówił Bogdan Wałęsa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O ile internauci określają wymianę zdań braci w śniadaniówce jako niezręczną, to młodszy z synów Lecha widzi to zupełnie inaczej i nie postrzega ich dyskusji w kategorii spięcia. Skontaktowaliśmy się z Jarosławem Wałęsą, który stwierdził w rozmowie, że media dopuściły się nadinterpretacji.
Absolutnie, żadnego spięcia nie było, to była bardzo ciekawa rozmowa - twierdzi. Obaj przedstawiliśmy swoje punkty widzenia.
Zaznaczył też, że ich perspektywa może się różnić, bo jest między nimi w końcu kilka lat różnicy.
Mój brat urodził się w roku 1970, ja 6 lat później, więc gdy ja miałem 4 lata, nasz ojciec stał się osobą znaną, liderem "Solidarności". W tej rozmowie właśnie to miałem na myśli - mój brat miał ojca prywatnie, ja jako bohatera narodowego.