Od kilku tygodni polski rząd robi, co może, by zastopować rozprzestrzeniającą się błyskawicznie pandemię. Podjęto między innymi decyzję o przywróceniu granic, przedłużono zamknięcie szkół, wprowadzono wiele ograniczeń, nawet ogłoszono stan epidemii.
Wciąż jednak nie postanowiono o wprowadzeniu stanu nadzwyczajnego i wszystko wskazuje na to, że nie działo się tak bez przyczyny. W nocy z piątku na sobotę odbyło się posiedzenie Sejmu. Dodano poprawki do tzw. tarczy antykryzysowej, a wśród nich znalazły się przepisy zmieniające Kodeks wyborczy. Zgodnie z poprawkami Prawa i Sprawiedliwości głosować korespondencyjnie będą mogli wyborcy, którzy "podlegają w dniu głosowania obowiązkowej kwarantannie, izolacji lub izolacji w warunkach domowych" oraz ci, "którzy najpóźniej w dniu wyborów skończyli 60 lat".
Głos w sprawie zaplanowanych już na 10 maja wyborów zabrała między innymi Joanna Przetakiewicz. Projektantka w rozmowie z Pudelkiem podkreśliła, że w obecnej sytuacji nie powinno być nic ważniejszego od zdrowia i życia ludzi:
Nie ma nic ważniejszego na świecie niż ochrona zdrowia i życia ludzi. Nigdy współczesny świat nie zmierzał się z takim kryzysem poczucia bezpieczeństwa jak dziś - twierdzi celebrytka, według której przeprowadzenie wyborów nie jest najlepszym i najbezpieczniejszym pomysłem:
Niedalekie w czasie wybory z całą pewnością znacznie pogorszyłyby sytuację. Skutkiem byłby nie tylko wzrost pandemii oraz pogłębienie dramatu służby zdrowia, ale kolejne problemy gospodarcze. Wzrost ryzyka upadłości firm, a w efekcie tego - masowe zwolnienia pracowników - mówi 52-latka.
Zgadzacie się z Joasią?