Kilka tygodni temu w sieci furorę zrobiły wyniki badań Ipsos, według których jeszcze w marcu 2023 r. blisko połowa młodych kobiet nie była pewna, czy w ogóle weźmie udział w nadchodzących wyborach. Wstrząsające doniesienia szybko stały się impulsem do działania polityczek, feministek i… celebrytek. Przez social media znanych i lubianych zaczęły przewijać się profrekwencyjne wpisy i nagrania, na których gwiazdy zachęcały swoje obserwatorki do pojawienia się 15 października w lokalu wyborczym i oddania głosu. Widok, który jeszcze przed dekadą był w rodzimym show-biznesie niezwykle rzadkim zjawiskiem. Dotychczasowa niechęć celebrytów do politycznego zaangażowania nie powinna dziwić, jeśli spojrzymy na to ze strony czysto biznesowej.
Polityczne zaangażowanie celebrytów jest zazwyczaj ryzykiem, mogącym odbić się na ich wizerunku i prowadzonych biznesach. Społeczeństwo mamy niesłychanie spolaryzowane pod tym względem i postawienie się po jakiejkolwiek stronie politycznego sporu może wpłynąć na nagłą antypatię zwolenników innej partii - ocenia w rozmowie z Pudelkiem Aneta Wrona, specjalistka ds. wizerunku.
Wydawałoby się zatem, że tak zdecydowane działania polskich gwiazd, podane zresztą w neutralnej partyjnie formie (celebrytki nie zachęcają do oddawania głosu na konkretne ugrupowanie, a do głosowania w ogóle), mogą wzbudzić jedynie poklask ekspertów i ludzi w politykę zaangażowanych na jej rozmaitych szczeblach. Niestety, marsz kobiet do wyborczych urn, a raczej jego forma, nie przypadła do gustu m.in. Jankowi Śpiewakowi, który z niegdyś obiecującego w oczach niektórych polityka, zamienił się w aspirującego gospodarza nieistniejącego już "Magla Towarzyskiego".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jan Śpiewak zaatakował Julię Wieniawę
Miejski aktywista z sobie tylko znanych powodów postanowił wyśmiać profrekwencyjne wideo Julii Wieniawy, w którym popularna artystka zwraca się do swoich odbiorczyń i podkreśla, że skoro lubią mieć wybór w sprawach codziennych i uznawanych za błahe, jak choćby wybór modowej stylizacji czy śniadania w knajpie, tym bardziej powinny go łaknąć, gdy chodzi o ich przyszłość. A tę zdeterminują najbliższe wybory.
Porównanie wyborów politycznych do zakupów czy pójścia do restauracji pokazuje, jak liberałowie i bogaci wyobrażają sobie demokrację - skomentował nagranie Śpiewak, dumnie publikując komentarze internautów, które mu przyklaskują.
Skąd w ogóle pomysł, że młode kobiety potrzebują recenzji i aprobaty swoich działań przez 36-letniego faceta? Śpiewak, kreujący się na postępowego lewicowca, nie pierwszy raz funduje nam pokaz mizoginii, schowanej pod płaszczykiem troski o społeczeństwo i krytyki kapitalizmu. Z jakiegoś jednak powodu, najczęściej na jego celowniku znajdują się właśnie młode, bogate i odnoszące sukcesy dziewczyny. Żeby nie szukać daleko - wiosną zeszłego roku uznał za stosowne wydanie opinii na temat zabiegu powiększenia piersi przez Young Leosię (również zaangażowaną w opisywaną tutaj profrekwencyjną akcję), o którym raperka poinformowała na Instagramie prosto ze szpitalnego łóżka. I znowu - dorosły mężczyzna rości sobie prawo do komentowania i oceniania tego, co ze swoim ciałem zrobiła 24-letnia wówczas kobieta. Nie było tu mowy o zniuansowanej analizie standardów piękna w przemyśle rozrywkowym, a jedynie seksistowski bełkot obliczony na wywołanie sensacji i zasięgów.
A skoro o zasięgach mowa, to warto skonfrontować naszego wojującego społecznika z liczbami. Wyborcze materiały Julii Wieniawy, Anny Lewandowskiej, Ady Fijał, Małgorzaty Rozenek-Majdan i Young Leosi, a to tylko kilka nazwisk, na samym Instagramie zanotowały ponad 3 miliony wyświetleń. W analogicznych przypadkach za Oceanem, prowyborcze grafiki w social mediach i na koncertach Ariany Grande zapewniły w 2019 rekordowy dla tego typu inicjatyw przypływ ponad 17 tysięcy nowych zarejestrowanych wyborców i wyborczyń. Być może to jest prawdziwa siła kobiet, która tak zawstydza i prowokuje Śpiewaka, mogącego jedynie pomarzyć o równie szerokim dotarciu ze swoimi skromnymi 75 tysiącami obserwatorów?
Pomysł wybijania się na plecach znanych kobiet jest niezmiennie skuteczny, ale i żenujący, szczególnie, że tym razem zawzięty komentator mocno przestrzelił biorąc na cel wspomnianą Wieniawę. O Julii możemy napisać i pomyśleć wiele, ale jedno jest pewne - nigdy nie gryzie się w język i od początku swojej kariery ma świadomość nie tylko biznesową, ale i społeczną. To przecież nie pierwszy raz, gdy angażuje się politycznie. Wieniawa była niezwykle aktywna już przy okazji poprzednich wyborów parlamentarnych w 2019 r., gdzie nawoływała do udziału w nich w swoich social mediach i m.in. odbierając nagrodę podczas gali jednego z kobiecych periodyków. Tej samej gali, podczas której Marina Łuczenko-Szczęsna bez cienia wstydu mówiła, że na wybory się nie wybiera. Polityka, prawa kobiet i mniejszości i walka z cenzurą artystów - faktycznie, Julka jest wszędzie. Całkiem nieźle, jak na kogoś, kto jeszcze nie skończył 25 lat, prawda?
Julia Wieniawa odpowiada na krytykę
Sama zainteresowana, szczęśliwie i do czego nas przyzwyczaiła, niewiele robi sobie z histerycznej krytyki Śpiewaka.
Porównałam wybory do podejmowania codziennych decyzji jako zwykłe, proste zobrazowanie tego, jak dobrze jest w ogóle mieć wybór. Kierowałam te słowa przede wszystkim do młodych kobiet, które nie interesują się na co dzień polityką i nie chcą iść głosować. Jeżeli zbagatelizujemy pójście na wybory, to za chwilę małymi krokami zostaniemy okradzione z prawa wyboru w o wiele ważniejszych sprawach - komentuje w rozmowie z Pudelkiem Wieniawa.
Aktorka nie widzi również nic zdrożnego w użytym przez siebie porównaniu.
Nie miałam na celu nikogo obrazić. Poza tym, porównanie do zakupów niby błahe, ale w sumie jak się temu bliżej przyjrzeć, to jeszcze nie tak dawno temu w Polsce pokolenie moich rodziców nie miało możliwości swobodnego wybierania produktów w sklepie - zauważa przytomnie.
Co jednak najciekawsze, zaledwie kilka dni temu przez internet przetoczyła się prawdziwa burza po koncercie Sanah, która, w odróżnieniu od wielu kolegów i koleżanek z rodzimej sceny muzycznej, nie zdecydowała się na agitację wyborczą. Pochylili się nad tym m.in. Andrzej Saramonowicz i cała rzesza internautów, dopatrujących się przyczyny w "głupich tekstach piosenek" czy konserwatywnej rodzinie piosenkarki. Okazuje się zatem, po raz kolejny i bez niespodzianek, że kobiety, szczególnie te młode, nie są w stanie wygrać w oczach facetów z przerośniętym ego. Panowie, Janku przede wszystkim, czas zmienić śpiewkę.