Michał Olszański cieszył się kiedyś niemalże krystalicznym wizerunkiem. Wszystko zmieniło się po publikacji w 2020 r. głośnego artykułu na łamach miesięcznika "Press", w którym poruszono temat jego skandalicznego zachowania, jakiego miał dopuszczać się wiele lat temu względem koleżanek z redakcji. Nieoczekiwanie Monika Richardson, która gościła dziennikarza w swoim nowym cyklu wywiadów publikowanych na YouTube, powróciła do tych szokujących doniesień, dopytując o jego funkcjonujący w radiowych korytarzach pseudonim.
Obecny prezenter Telewizji Polskiej poczuł się mocno dotknięty wystosowanymi przeciwko niemu oskarżeniami. Sytuacji Olszańskiego nie poprawił komentarz Richardson, która odpowiedziała twierdząco na jego pytanie o "złamanie bariery fizycznej i złapanie za biust".
Nie mogę aż uwierzyć w to, co mówisz. Jeżeli był kontakt między nami, to on polegał na przytuleniu, na przekazaniu sobie jakiejś fajnej energii, ale nigdy to nie było, żebym podszedł do ciebie i cię naraz złapał za biust, no dziewczyno - szybko sprostował, dodając również, że "nie ma sobie do zarzucenia sytuacji, gdzie byłby opresyjny i przekraczający granicę wobec kobiety".
Prowadzący "Magazyn Ekspresu Reporterów" dopowiedział, że w całej tej niezręczności najbardziej zabolała go wypowiedź Karoliny Korwin Piotrowskiej.
W dzisiejszych czasach miałby przerąbane. Łapał kobiety za biust, ale to wtedy nie wzbudzało wielkiego sprzeciwu. Ja zareagowałam mocno - brzmiały słowa Korwin Piotrowskiej opublikowane 4 lata temu na potrzeby artykułu, który wywołał medialną burzę.
Pudelek skontaktował się z dziennikarką celem rozwinięcia tej pamiętnej wypowiedzi.
Karolina Korwin Piotrowska reaguje na wywiad Olszańskiego
Drogi zawodowe tych dwojga skrzyżowały się w latach 90. Obecna prowadząca "Aktualności filmowe" na antenie Canal+ udzieliła naszej redakcji komentarza stanowiącego potwierdzenie tego, o czym opowiedziała kilka lat temu w rozmowie z redaktorką magazynu "Press".
Mogę to potwierdzić. To było fizyczne przekraczanie granicy, bez pytania o zgodę, w pracy, przy przerażeniu maskowanym nerwowym śmiechem macanych publicznie po piersiach dziewczyn, kobiet. Wszyscy o tym wiedzieli, akceptowali, dziewczyny się o tym otwarcie uprzedzały. Mnie to spotkało raz, zareagowałam nerwowym śmiechem, było mi wstyd, jak zwykle to ofiara się wstydzi, i byłam przerażona. Nie lubię być dotykana przez obcych ludzi, to we mnie zostawia ślad. Wiedziałam to na długo przed terapią. To nie było fajne.
Przyznała też, że celowo unikała przebywania w obecności Olszańskiego, obawiając się kolejnych niekomfortowych zdarzeń z jego udziałem.
Oboje byliśmy w pracy, relacja nasza była zawodowa. Tak uważałam. Potem unikałam bycia w towarzystwie Michała. Bo zwyczajnie bałam się go. Poza tym nie pracowaliśmy w jednym miejscu. Dobrze, że jak twierdzi, zmienił się. Oby miał świadomość, jak było to okropne i nikomu nie było do śmiechu.
Karolina Korwin Piotrowska zaznaczyła jednak, że należy zwrócić uwagę na specyfikę tamtych czasów. W ostatniej dekadzie XX wieku zupełnie nie mówiło się o stawianiu granic w kontaktach damsko-męskich na stopie zawodowej. Stłamszone kobiety unikały poruszania tak kłopotliwych tematów, bojąc się o odwracanie takich sytuacji przeciwko nim.
Jemu nikt z jego szefów zapewne nie powiedział, że źle robi. Świadomość była zerowa. Ludzie po prostu przyjęli za normę: on maca kobiety bez pytania po biustach. I nikt nic z tym nie robi. A dziewczyny się ostrzegały wzajemnie. Bo wiedziały, że trzeba przetrwać, a jak coś powiedzą to usłyszą, że są histeryczkami i może chłopa im potrzeba. Nie palmy jednak stosów. Mam nadzieję, że ta historia wielu nauczy zachowania wobec innych ludzi i nieprzekraczania granic - dodała Korwin Piotrowska, wyciągając z tego cenny wniosek.
Przypomnijmy, że po publikacji artykułu na łamach miesięcznika "Press" w 2020 r. Michał Olszański udzielił wypowiedzi dla "Faktu". Stwierdził wówczas, że "ktoś próbuje przypiąć mu łatkę faceta, który molestuje kobiety". Dodał także, że w pełni zdaje sobie sprawę z tego, że w obecnych czasach tego typu praktyki zasłużenie spotykają się z ostracyzmem społecznym.
Jest mi bardzo przykro, że to w taki sposób jest w tej chwili wydobyte, dosłownie z kontekstu z tego artykułu z "Press". Ktoś próbuje mi przypiąć łatkę faceta, który molestuje kobiety, co uważam, że jest absolutnie wstrętne. Trudno mi się z tym pogodzić. Można rzeczywiście powiedzieć, że tego typu żarty #metoo nie są na miejscu i dzisiaj absolutnie nie ma mowy o tym, żeby mężczyzna zwracał uwagę na kobietę i na jej cielesność. Pod tym względem czasy się zmieniły. Już samo zwracanie uwagi jest źle postrzegane.
Pudelek postanowił skontaktować się z dziennikarzem. Do momentu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi na prośbę o komentarz.