Historia Barbary Kurdej-Szatan to niewątpliwie dobra lekcja dla celebrytów. Jeden wpis na Instagramie w błyskawicznym tempie pozbawił ją pracy. Przypomnijmy tylko w skrócie, że chodzi oczywiście o wpis, w którym aktorka nazwała Straż Graniczną "mordercami". Jedni Kurdej-Szatan zawzięcie teraz bronią, inni zaś nie szczędzą słów krytyki. Prokuratura natomiast prowadzi w tej sprawie dochodzenie.
Prędko głos po wulgarnym wpisie Kurdej-Szatan zabrał Jacek Kurski, który ogłosił, że to koniec kariery Barbary w Telewizji Polskiej. Aktorka nie pojawi się już więc na planie "M jak miłość", ale - jak udało nam się dowiedzieć - nie pojawi się tam również partnerujący jej w serialu Sławek Uniatowski.
Sławek już wcześniej ciągle wydzwaniał do produkcji i pytał zaniepokojony, kiedy wróci na plan. Nie grał już od kilku miesięcy, bo w kalendarzówce nie było jego serialowej dziewczyny, którą grała Kurdej-Szatan - donosi nasze źródło.
Sławek Uniatowski nie jest jednak jedyną osobą poszkodowaną po emocjonalnym wpisie Kurdej-Szatan.
Aktorka grała również główną rolę żeńską w polsatowskim "W rytmie serca". Serial został przerwany, gdy Barbara zaszła w ciążę. Wkrótce miał zostać wznowiony, ale - jak się dowiadujemy - po ostatniej aferze nie ma na to szans, a to oznacza, że z pracą pożegnał się też Mateusz Damięcki.
Mateusz na kolacji z przyjaciółmi powiedział, że po tej aferze nie ma szans na wznowienie serialu z Baśką w roli głównej. Obaj aktorzy mają żal do koleżanki o niewyparzony język, przez który sami zostali bez pracy - słyszymy.
Myślicie, że Basia ich też przeprosi?