W ubiegły piątek na Pudelku ukazał się reportaż "Z Tomaszem Barańskim nie tańczą. Współpracownicy o mrocznej twarzy celebryty Tańca z Gwiazdami", w którym ujawniliśmy skalę nadużyć, jakich miał dopuszczać się wobec współpracowników gwiazdor show Polsatu. Tomasz Barański, w odpowiedzi na zarzuty byłych współpracowników, przesłał do naszej redakcji oświadczenie, w którym przeprosił osoby, które poczuły się urażone jego zachowaniem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tekst wywołał ogromne poruszenie w branży tanecznej i sprawił, że coraz więcej osób zaczęło mówić o swoich doświadczeniach z Tomaszem Barańskim. Oliwia Bolimowska, która jeszcze do niedawna była związana z grupą NEXT, wydała oświadczenie, w którym poinformowała o powodach swojego odejścia.
W pewnym artykule pojawiło się oświadczenie świadczące o poczuciu winy za swoje czyny - ta sama osoba po paru dniach próbuje oczerniać moją i nie tylko moją osobę, kierując swoje żale do kursantów szkoły - brzmiał jego fragment.
Wpis tancerki został udostępniony przez Jakuba Dudę, który również postanowił podzielić się swoimi doświadczeniami ze współpracy z Barańskim. Tancerz wspomniał m.in. o umowie, która, według naszej wiedzy oraz dokumentów przekazanych przez rozmówców, zawierała niekorzystne dla nich zapisy.
Moja współpraca z grupą NEXT zakończyła się w grudniu 2022 roku (oświadczenie zamieszczone przez tancerza zawierało rok "2023", jednak w kolejnym slajdzie zostało to sprostowane, przyp.red.). Ze względów osobistych i obawą przed jakąkolwiek formą agresji nie wypowiadałem się na forum w sprawie opuszczenia grupy. Podczas nagrań jednego z telewizyjnych show czołowej stacji komercyjnej doznałem uszkodzenia łąkotki. Niestety, zostałem pozostawiony sam sobie z tym problemem. Żadnego ubezpieczenia, brak odpowiedzialności za tancerzy własnej grupy. Jedyne, co otrzymałem w zamian, to złość, nerwy i stres. A pomimo poważnej kontuzji, która wymagała natychmiastowej i kosztownej operacji, byłem namawiany do podjęcia pracy nad kolejnymi projektami, w tym współtworzenia noworocznego show 2022. Wszystko kosztem własnego zdrowia: psychicznego, fizycznego, relacji rodzinnych.
Duda wspomniał, że dzięki prawnikowi, który przeanalizował umowę zaproponowaną przez Barańskiego, nie zdecydował się jej podpisać. W swoim wpisie nazywa ją wprost "umową o niewolnictwo".
Wiele projektów było spełnieniem moich dziecięcych marzeń, ale zostały one okupione ogromem stresu, strachu i nerwów. Na pewno było to cenne i pouczające doświadczenie, ale dopiero dzięki kilkumiesięcznej rehabilitacji mogłem wrócić do pracy na własnych warunkach… a później już było tylko piękniej. A na horyzoncie kolejne wielkie plany - napisał.
Jakub Duda o współpracy z Tomaszem Barańskim: Wyzwiska, poniżanie
Pudelek skontaktował się z Jakubem. Tancerz w rozmowie z nami przyznał, że chociaż współpracę z Barańskim zakończył dwa lata temu, milczał o tym, jak był traktowany, z obawy przed wpływami choreografa.
Wszystko, o czym napisaliście, jest prawdą. Biznes taneczny w Polsce tworzyły dwie osoby: Agustin Egurrola i Tomasz Barański, który przecież wyszedł od Egurolli, i robili to na swoich warunkach. Tomek bardzo często zarzekał się, że stworzy fajną grupę z fajnymi ludźmi, że nigdy nie będzie tak jak u Egurolli. Rzeczywistość okazała się jednak inna. Wiem, jak to wyglądało, bo pracowałem dla obydwu - mówi nam.
Jakub potwierdził słowa swoich koleżanek i kolegów o "byciu na wyłączność", nierównym traktowaniu, stosowaniu agresji słownej.
Rano dostawałem telefon, że po południu mam być na próbie, bo ktoś się wysypał, a trzeba zrobić projekt. Gdybym się nie zgodził, zostałbym wykreślony z kolejnych przedsięwzięć. Musieliśmy być na wyłączność, nie znając stawki. Robiliśmy swoje, nie wiedząc za ile, bo oczywiście nie było umów. Czas pracy był nienormowany. Często było tak, że siedzieliśmy na sali, bo Tomek nie miał pomysłu i wywierał presję, że my, którzy przychodzimy tańczyć, mamy wymyślić dla niego show. Był wkurzony, że ma kolejnego joba, a nie ma na niego pomysłu, mówiąc, że jesteśmy beznadziejni, nieprzygotowani. Za spóźnienia były przewidziane kary. Umowa nic mi nie zapewniała, to wszystko były warunki Tomka Barańskiego, zabezpieczenia dla niego. Okres wypowiedzenia wynosił pół roku, do tego dochodzi zakaz konkurencji.
Wielokrotnie poświęcałem swój czas i życie prywatne, by ratować grupę i Tomka. Byłem na każde zawołanie, a na próbach byłem poniżany i gnojony, że jestem beznadziejnym tancerzem. Ale skoro on do mnie dzwonił i proponował pracę, to chyba był świadomy moich umiejętności? Zacierał granice bezpiecznej przestrzeni, prywatności - dodaje Kuba.
Tancerz wspomniał także o sytuacji, w której został zaatakowany przez Barańskiego słownie tylko dlatego, że spędzając czas wolny na występie jednej z tancerek z grupy, nie oznaczył "NEXT" na Instagramie.
Jedna z dziewczyn z NEXT współpracowała z pewną wokalistką, zaprosiła nas na występ, zupełnie niezobowiązująco, prywatnie. Wrzuciłem na Instagram kilka filmików, oznaczając tancerki, wytwórnię, ale problem pojawił się, gdy Tomek zobaczył, że jestem na tym evencie. Zadzwonił do mnie: "Słuchaj, ku*wa, co ty sobie myślisz? Czy ty w ogóle jesteś w tej grupie? Dlaczego nie oznaczyłeś na Instagramie grupy 'NEXT'?" Tak jak wspomniałem, byłem tam prywatnie. Odpowiedziałem grzecznie, że jak wrócę do domu, to wrzucę jeszcze jakieś filmy i oznaczę, a on: "Nic ku*wa nie oznaczaj. Jak ci się tak podoba, to zatrudnij się w tej wytwórni". Wiedział, że nie jestem sam w aucie, a mimo to, zaczął mnie wyzywać. Po chwili wysłał mi link do ofert pracy z tej wytwórni i dopisek: "Już nigdy nie oznaczaj NEXT."
ZOBACZ: Tomasz Barański ZABLOKOWAŁ możliwość dodawania komentarzy pod postami na Instagramie. Wymowne?
Nie to było jednak powodem jego odejścia. Tancerz doznał poważnej kontuzji, a ponieważ nie miał ubezpieczenia, sam musiał pokryć koszty leczenia. Od swojego przełożonego dostał namiar na lekarza, u którego wizyta kosztowała połowę jego ówczesnej pensji.
Punktem wyjścia z grupy była moja kontuzja, gdy robiliśmy "Taniec z gwiazdami". Tomasz zaproponował, że może mi polecić dobrego ortopedę, u którego wizyta kosztuje 600 zł, a ja wtedy zarobiłem u niego 1200 zł. Złamana noga, koszt leczenia - mniej więcej 8000 zł. On był wściekły, że nie chciałem robić sylwestra, bo ma mało tancerzy, a ja z rozwaloną nogą miałbym chodzić na próby. Wszyscy byli tak zastraszeni, że jak odchodziłem, nikt nic nie powiedział, mimo, że znali sytuację. Na zakończenie współpracy usłyszałem od Barańskiego, że mam oddać używany dres, bo "taka zasada obowiązuje w klubach" i że może ktoś z niego jeszcze skorzysta - relacjonuje nam.
Nasza tolerancja na jego zachowania była na takim poziomie, że nie zwracaliśmy uwagi na takie rzeczy, traktowaliśmy to jak coś normalnego. W moją stronę to była agresja słowna, wyzywanie, poniżanie. I chociaż rozstaliśmy się dwa lata temu, nie mówiłem dotąd o tych sytuacjach z obawy, że jeśli powiem na niego cokolwiek złego na forum publicznym, to mogę pożegnać się z jakąkolwiek pracą w Polsce - kończy.