Krzysztof Stanowski wciąż nie schodzi z afisza, a wszystko za sprawą swojej kampanii przeciwko Natalii Janoszek. Udostępniając trzygodzinny film poświęcony aktorce i jej krętactwom, dziennikarz rozpętał w sieci prawdziwą burzę i ściągnął na siebie gniew m.in. Edyty Bartosiewicz, która oskarżyła go o wykorzystanie fragmentu utworu "Skłamałam" bez jej zgody. W wystosowanym do Stanowskiego oświadczeniu piosenkarka wniosła o usunięcie piosenki z materiału, a także przeprosiny oraz wpłatę odpowiedniej kwoty na wybraną przez artystkę organizację charytatywną.
Na odpowiedź dziennikarza nie trzeba było długo czekać. Stanowski poinformował Bartosiewicz na Twitterze, że fragmenty zostaną usunięte, nawiązując przy okazji do wspomnianych przez wokalistkę "problemów psychicznych".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prawniczka zabiera głos w sprawie Stanowski vs. Bartosiewicz
Po rozpętaniu medialnej wrzawy w sieci pojawiło się wiele głosów internautów, jakoby Stanowski wcale nie musiał pozbywać się wspomnianych fragmentów, gdyby powołał się na prawo cytatu. Postanowiliśmy skontaktować się z ekspertką w dziedzinie prawa związanego z Internetem, która szczegółowo opisała przypadek Stanowskiego i Bartosiewicz. W rozmowie z Pudelkiem Kasia Krzywicka rozwiała wszelkie wątpliwości związane z bezprawnym naruszeniem praw autorskich.
Wiele osób komentujących tę sprawę w mediach społecznościowych odnosi się do prawa cytatu - zaczęła. Warto przypomnieć, że prawo cytatu pozwala na umieszczanie fragmentów cudzych utworów w swoim materiale (utworze) w określonych warunkach. W przeciwnym razie każda osoba mogłaby dowolnie korzystać z cudzej twórczości, powołując się na prawo cytatu. Prawo cytatu ma swoje określone cele, które są wskazane w ustawie. W tym przypadku wydaje się, że przytoczenie fragmentów utworu Edyty Bartosiewicz stanowi lejtmotyw (motyw powracający) w materiale K. Stanowskiego.
Prawniczka wyjaśniła ponadto, że cytat może służyć do realizacji celów, które wynikają z ustawy, nie zaś własnej interpretacji cytującego.
Takim celem może być polemika z autorem czy przedstawienie zjawiska w sposób bardziej przystępny, zrozumiały dla odbiorcy - czytamy. W tym przypadku mam pewne wątpliwości, czy możemy te działania zaklasyfikować do bezpiecznej szufladki z napisem prawo cytatu. Zaskakujące jest też to, że system Content ID platformy YouTube nie zadziałał przy publikacji materiału, choć na to nie mamy wpływu.
Dodała też, że twórcom przysługują prawa osobiste, które są nieograniczone w czasie i nie podlegają zrzeczeniu się lub zbyciu. Jednym z takich praw jest rzetelne wykorzystanie utworu oraz nienaruszalność jego treści i formy.
Edyta Bartosiewicz wyraźnie zaznaczyła w jednym z postów na Facebooku, że jej piosenki mają nieść pozytywny przekaz i nie służą do atakowania innych ludzi. I właśnie temu komunikatowi artystki trzeba przyznać szczególne znaczenie - zakończyła.