Zbiórka Magdaleny Stępień na leczenie chorego syna spotkała się z ogromnym odzewem. Dzięki mobilizacji darczyńców celebrytce w zaledwie jeden dzień udało się zebrać 350 tysięcy złotych - kwotę niezbędną do rozpoczęcia specjalistycznej kuracji w Izraelu. Mama małego Oliwiera nie kryła wzruszenia pomocą fanów, ale wkrótce potem musiała zmierzyć się też z krytyką.
Mowa tutaj o instagramowym wywodzie Dzikiego Trenera. W serii nagrań mężczyzna nie krył oburzenia zainicjowaną przez Magdalenę Stępień zbiórką. Trener nie ukrywał, że nie jest w stanie uwierzyć, iż rodziców małego Oliwiera nie stać na jego leczenie. Mężczyzna otwarcie wypomniał im zagraniczne wakacje, chwalenie się "życiem na poziomie", a Rzeźniczakowi całkiem niezłe zarobki w Wiśle Płock. O Magdzie powiedział natomiast, iż "nie wygląda na osobę, która żyje za średnią krajową". Zdaniem mężczyzny Magda i Kuba, zamiast organizować zrzutkę, mogli na przykład poprosić o pomoc zamożnych znajomych.
Postanowiliśmy skontaktować się z Magdaleną Stępień z prośbą o komentarz w sprawie zarzutów Dzikiego Trenera. Celebrytka w rozmowie z Pudelkiem podkreśliła, że w tak trudnych chwilach tego typu słowa są dla niej szczególnie bolesne. Mama Oliwiera otwarcie określiła wywody mężczyzny mianem "publicznego linczu", zaznaczając, że jego założenia na jej temat kompletnie mijają się z rzeczywistością.
Zobacz również: Wzruszona Magdalena Stępień ogłasza sukces zrzutki: "Oliwier znajdzie się w Izraelu i tam będzie walczył o życie!"
Muszę się skupić na dziecku, jestem mamą karmiącą piersią, a mój syn walczy o każdą minutę swojego życia. Potrzebuję pomocy, a nie publicznego linczu - zaczęła Magdalena. Nie jestem zamożną osobą, nie planowałam, że zostanę sama, a już na pewno nie przyszło mi do głowy, że mój syn tak ciężko zachoruje. To nie "zamieszanie", to atak na mnie i tak to odbieram, jeszcze mocniej, niż wszystkim się wydaje. Ja nie żyję z Kubą, nie chcę oceniać jego życiowych decyzji i też nie będę tego robić. Oskarżenia wobec mnie są bezpodstawne, dorzucono mi więcej bólu - powiedziała nam Magda.
Stępień odniosła się także do zarzutów Dzikiego Trenera w rozmowie z serwisem Co za Tydzień. Celebrytka przyznała, że choć z całych sił starała się zdobyć środki na leczenie syna, wciąż przekracza ono jej możliwości finansowe. Jak przyznała, oszczędności uzbierane dzięki instagramowym współpracom przeznaczyła na zagraniczną podróż z synem - której potrzebowała, by otrząsnąć się po rozstaniu. Celebrytka podkreśliła, że nigdy nie miała majątku i choć ponoć oszczędzała, to i tak nie wystarczyło tego na pokrycie kosztów niespodziewanej choroby syna.
(...) Dałam wszystko, co miałam. Wystawiłam ubrania na sprzedaż, wyjęłam wszystkie oszczędności, których nie było wiele. Ludzie piszą, żebym sprzedała mieszkanie i samochód. Gdybym miała, sprzedałabym wszystko bez zastanowienia (...). Nie pracuję, od kiedy urodził się Oliwierek, więc nie zarabiam. W ostatnich miesiącach żyłam z 3 tys. alimentów (...) - pożaliła się serwisowi.
W niedzielę Magda opublikowała także na InstaStories obszerne oświadczenie. Celebrytka po raz kolejny zapewniła, że wcale nie dysponuje pokaźnym majątkiem. Jak podkreśliła, wskutek pandemii straciła pracę i obecnie żyje jedynie z alimentów, mieszkając u mamy.
Chciałabym coś sprostować. Nie, nie posiadam apartamentu ani nie dostaję 7 tys. pln od Kuby miesięcznie. Nie, nie mam samochodu. Nigdy w moim życiu nie było za wiele pieniędzy. Nie mam zamożnej rodziny, jak to niektórzy opisują. Mieszkam z Oliwierem u mamy w jednym pokoju. Przed pandemią miałam stałą pracę, którą niestety straciłam właśnie przez lockdown - czytamy.
Stępień podkreśliła, iż nigdy nie przypuszczała, że będzie musiała publicznie prosić o pomoc w ratowaniu życia syna. Same alimenty od Rzeźniczaka w takiej sytuacji nie wystarczają.
(...) Nigdy nie spodziewam się, że będę zmuszona zakładać zbiórkę, by ratować życie naszego syna. Oszczędności, które mam, są kroplą w morzu kwoty, która jest potrzebna, chociażby na sam przelot. Jedyny mój dochód na chwilę obecną to alimenty, które również nie są wysokie tak, jak spekulują tutaj co poniektórzy - dodała.
Celebrytka wyznała również, że po komentarzach Dzikiego Trenera spotkała się z falą hejtu i otrzymała wiele gorzkich słów oraz obelg od internautów.
(...) Ludzie mi ubliżają w wiadomościach prywatnych, wyzywają od najgorszych. Czym ja sobie na to zasłużyłam? Tym, że podróżowałam, bo nie miałam pojęcia, że mój syn będzie śmiertelnie chory? Tym, że nie oszczędzałam wystarczająco dużo? Prosiłam tylko o pomoc w próbie uratowania życia mojego dziecka - kontynuowała.
Na koniec wpisu Stępień ponownie podziękowała za wsparcie wszystkim darczyńcom i zapowiedziała, że udowodni, iż wszystkie zebrane przez nią środki zostaną przeznaczone na leczenie Oliwiera.
Zobaczcie całe oświadczenie Magdaleny Stępień. Rozumiecie powód krytyki, która ją tak dotknęła?