Maja Bohosiewicz należy do grona celebrytek, które wyjątkowo aktywnie relacjonują swoje codzienne poczynania w sieci. 33-latka ochoczo dzieli się z fanami kulisami z licznych podróży i dość często uchyla rąbka tajemnicy na temat swojego życia prywatnego. Jej głębokie przemyślenia i pocztówki z wakacji śledzi na bieżąco prawie 550 tysięcy osób. W czwartkowy poranek influencerka zaskoczyła obserwatorów, przyznając, że walczy o odzyskanie 1,5 mln zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Maja Bohosiewicz walczy o odzyskanie 1,5 mln zł. Twierdzi, że została oszukana
Maja Bohosiewicz ujawniła za pośrednictwem Instagrama, że próbuje odzyskać 1,5 miliona złotych, które razem z partnerem miała przeznaczyć na spłatę długów znanej polskiej firmy odzieżowej. Aktorka poinformowała, że prokuratura rzekomo umorzyła śledztwo ze względu na brak możliwości ustalenia adresu właścicielki owej firmy. Bohosiewicz zaapelowała do swoich obserwatorów o pomoc w odnalezieniu dłużniczki.
Lubię pomagać innym kobietom, ale wolałabym wydać 1,5 mln zł na pomoc samotnym matkom, a nie spłacać długi słabego zarządzania firmą. (...) Oddaj te półtorej bańki i będzie spoko - napisała celebrytka.
Prowadząca "Love Never Lies" opublikowała także zrzuty ekranu z rozmów z właścicielką wspomnianej firmy odzieżowej. Wynika z nich, że biznesmenka dogadywała z celebrytką szczegóły spłacenia długu.
Potem okazało się, że przedstawili nam fałszywe dane prowadzenia firmy, jej zysków, zapomnieli, że wyksięgowali magazyny i zapomnieli o kilku pożyczkach obrotowych. Wtedy szybko się wycofaliśmy, ale 1,5 mln zł poszło już na spłacenie długów - tłumaczyła.
Wydaliśmy już masę kasy na prawników. Ilość godzin, które spędziłam w prokuraturze... bardzo miło, że prokuratura przyjęła to zgłoszenie - natomiast wiecie, poszukiwanie prywatnego 1,5 mln zł dla prokuratury nie jest super dealem. Zgłosiliśmy to do prokuratury, bo w dokumentach były spore oszustwa, przekręty i malwersacje - wyliczała Bohosiewicz.
Najbardziej szokujący był jednak dla Bohosiewicz fakt, że firma odzieżowa została zamknięta i otworzona pod nową nazwą.
Od czasu kiedy spłaciłam długi firmy PLNY LALA (...), firma się zamknęła i otworzyła pod nową nazwą LALA i widzę, że sobie super radzi - napisała celebrytka.
Ja się z tą stratą pogodziłam już prawie dwa lata temu i ja tych pieniędzy na 99% nie zobaczę nigdy (...). My sprawdzaliśmy, oni nie mają nic na siebie. Łącznie, z tym że zamknęli spółkę "Heart On Fire", którą my mieliśmy kupić. Ona zgłosiła upadłość. Przez to, że my te długi zalaliśmy, to utworzyli inną spółkę - oznajmiła na InstaStory.
W następnych relacjach Bohosiewicz poinformowała, że nawiązała kontakt z inną marką odzieżową, która ma pomóc jej skontaktować się z dłużniczką. Maja zasugerowała również, że właścicielka firmy odzieżowej "rozsiewała plotki" na jej temat.
Miałam nadzieję, że wiecie, coś się wyjaśni na tej prokuraturze, ale jeżeli ona nie poszła na żadne przesłuchanie, to nie. Ale fajnie by było, przyjąć takie zgłoszenie, skoro uważa, że przecież nic złego nie zrobiła i jeszcze rozsiewa plotki, że to my zmusiliśmy ją do sprzedaży firmy, której nie sprzedała. Fakty są takie: miałam 1,5 miliona, nie mam 1,5 miliona i nie dostałam nic w zamian, nic. Ani pół rzeczy, nazwy, Instagrama, nic. Nie mam nic (...). Także, jeżeli ktoś jest oszustem, to oni. No i tyle tytułem zakończenia. Fajnie, że się bawią - skwitowała Bohosiewicz.
Jak udało nam się ustalić, sprawą zajmuje się Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów. Rzecznik warszawskiej Prokuratury Okręgowej przekazał nam, że w systemie faktycznie figuruje zawiadomienie złożone przez Maję Bohosiewicz, które dotyczy spraw związanych z dotacjami, bankowością oraz kwestiami finansowymi.
Tede odniósł się do relacji Mai Bohosiewicz. Twierdzi, że też został oszukany
Po tym, jak Maja Bohosiewicz opublikowała zaskakujące relacje, skontaktowaliśmy się z raperem Tede, który w 1997 roku założył firmę odzieżową PLNY TEXTYLIA. W 2009 roku powstała siostrzana marka PLNY LALA, którą nie kierował artysta, lecz dyrektor kreatywna Eliza M.-R. i jej mąż, o których wspominała w sieci Bohosiewicz. W rozmowie z Pudelkiem raper przyznał, że również czuje się "oszukany" przez osoby, które wskazała celebrytka. Nie chciał jednak rozwijać tematu. Zwróciliśmy się więc ponownie do Rzecznika Prasowego Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
W dniu 6 lutego 2024 r. wszczęto śledztwo w sprawie zaistniałego w okresie od kwietnia do 11 maja 2022 r. w Warszawie, w krótkich okresach czasu i w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadzenia Tomasza Kwaśniewskiego i Mai Bohosiewicz, do niekorzystnego rozporządzenia mieniem wielkiej wartości w kwocie 3 007 400 zł poprzez wprowadzenie w błąd co kondycji finansowej spółki pod firmą Heart on Fire sp. z o.o., tj. o czyn z art. 286 § 1 kk w zw. z art. 294 § 1 k.k. w zw. z art. 12 § 1 k.k. - przekazał nam Piotr A. Skiba.
W sprawie uzyskano dokumentację sprawozdawczą spółek i skarbową, przesłuchano pokrzywdzonych (Tomasz Kwaśniewski i po kilku próbach Maję Bohosiewicz) i świadków. Nie udało się przesłuchać rapera Tede (kilkukrotnie wzywany) oraz Elizy M.-R. (pierwsze wezwanie w czerwcu, następnie przez Policję, nie zastano w mieszkaniu ani razu), jej mąż nie przebywa pod adresem (bdb). W sprawie przesłuchano wszystkie osoby ze strony pokrzywdzonego. Wszystkie czynności wykonywał osobiście referent sprawy. Obecnie postępowanie pozostaje zawieszone, pokrzywdzeni nie zapoznawali się aktami, ich pełnomocnik nie był zainteresowany uczestniczeniem, strony postępowania nie wniosły zażalenia na postanowienie o zawieszeniu śledztwa - dodał Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Skontaktowaliśmy się także z Elizą M.-R., czyli osobą, którą Maja Bohosiewicz wskazuje w swoich relacjach. Do momentu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy komentarza.