Właśnie z wielkim hukiem runął związek Moniki Kozakiewicz i Pawła Tyburskiego z 1. edycji Love Island. Celebrytka opublikowała na swoim Instastories screeny i nagrania rozmów jej byłego już chłopaka, które jednoznacznie pokazały, że Paweł ją zdradzał. Nad Tyburskim zebrały się ciemne chmury nie tylko z powodu rozstania. W rozmowie ze znajomym celebryta powiedział, że kobieta, z którą zdradzał Monikę, nie była świadoma, z kim faktycznie odbywa stosunek - z nim, czy z jego bratem bliźniakiem Piotrem.
Najpierw ja, potem Piotrek, ona myślała, że to ja - mówił Tyburski.
Zachowanie celebryty oburzyło internautów. Aktywistka Maja Staśko dopatrzyła się w opisywanej przez Tyburskiego sytuacji znamion gwałtu.
Wszystkie portale plotkarskie zajmują się zdradą Pawła Tyburskiego. Tymczasem jej opis jest znacznie, znacznie poważniejszy – podchodzi pod poważne przestępstwo - pisze Staśko.
Tak brzmi opis gwałtu przez podstęp. Dotyczy np. sytuacji, gdy ktoś podszywa się pod partnera i uprawia seks – a osoba pokrzywdzona nie wie, że to nie partner. Osoba zgadzała się na seks z kimś innym – jeśli ktoś to wykorzystał podstępem, to jest gwałt przez podstęp. To oznacza, że ofiara nie musi zgłaszać się sama – państwo ma obowiązek podjęcia takiej sprawy z urzędu. Tak było w sytuacjach, gdy takie informacje wyciekały do mediów – rozpoczynało się postępowanie i przesłuchania - wyjaśnia aktywistka.
Na koniec Maja Staśko dodaje, że za gwałt grozi od 2 do 12 lat więzienia.
Skontaktowaliśmy się z Pawłem Tyburskim i zapytaliśmy, co ma do powiedzenia z obliczu tak poważnych oskarżeń.
A niech sobie ludzie myślą, co chcą. Ja mogłem powiedzieć to specjalnie, żeby podkoloryzować sytuację. Myślę, że dziewczyna jest świadoma, tym bardziej, że mam tatuaż i no sorry – różnimy się. Ale mogę mówić sobie, co chcę. Tym bardziej, że byłem tam pod wpływem alkoholu - odpowiedział celebryta.
Przekonał Was swoim rozumowaniem?