W ostatnich dniach słuszne oburzenie wywołały dotacje, które artyści mieli dostać z Funduszu Wsparcia Kultury. Na ten cel przeznaczono łącznie 400 milionów złotych. I choć wątpliwości nie ulega fakt, że dotknięci pandemią pracownicy sektora kultury powinni otrzymać wsparcie, to mocno zastanawiający jest klucz, jakim kierowali się decydenci. Pieniądze mieli dostać m.in. Beata Kozidrak, Grzegorz Hyży czy Kamil Bednarek, czyli gwiazdy, które i tak zarabiają spore pieniądze dzięki kontraktom reklamowym czy występom w telewizji. Działalność rozrywkowa czy showbiznesowa w założeniu jest zresztą bardziej "komercyjna" niż ta kulturalna.
Szczególnie ciekawy wydaje się przykład Kamila Bednarka. Wokalista współpracujący z TVP szybko zareagował na burzę, która rozpętała się w sieci. Kamil, który fotografował się z Andrzejem Dudą i wykonywał pieśni patriotyczne, opublikował nawet stosowne oświadczenie.
Prowadzę od kilku lat działalność, zatrudniam ludzi, płace podatki jak każdy obywatel, płace ZUS i inne ściągane przez Urząd Skarbowy opłaty... Każdy, kto ma zarejestrowaną działalność w obrębie kategorii kulturalno-artystycznej mógł wystartować w projekcie. W moim imieniu postulował o to manager. Gratuluję wszystkim, komu udało się dostać dofinansowanie na przyszłe branżowe działania. Wierzę, że mądrze je wykorzystacie i nie będziecie zmuszeni ich oddać z powrotem - napisał na Instagramie po czym wyłączył możliwość komentowania posta.
W istocie manager Bednarka, Mateusz Posyniak, ubiegał się o dotację, ale nie tylko dla swojego podopiecznego. Jak wynika z listy beneficjentów FWK (dostępnej na stronie internetowej Ministerstwa Kultury), spore pieniądze dostała też jego firma "Mateusz Posyniak EUFORIA", która współpracuje tylko z Bednarkiem. Wokaliście przyznano 500 tys. złotych, a EUFORII 660 tys. zł.
Warto odnotować, że Mateusz Posyniak prywatnie jest mężem siostry Kamila Bednarka, Kornelii Bednarek-Posyniak. Wesoła rodzinka Bednarków miała się więc wzbogacić o ponad milion złotych.
Postanowiliśmy zadzwonić do Posyniaka, by zapytać o to na realizację jakich projektów Kamila miały zostać przeznaczone pieniądze. Niestety, Mateusz Posyniak zwyzywał nas przez telefon.
Czy wy jesteście tak tępi, jak... nie wiem co? Przecież przeczytajcie zasady, każdy, kto ma działalności PKD i wykazał się spadkiem obrotów powyżej 40 czy 50 procent, miał prawo startować w konkursie - usłyszeliśmy.
Grzecznie ponowiliśmy prośbę o konkrety, ale zostaliśmy dość szorstko zbyci.
Proponuję zapoznać się z zasadami przyznawania dotacji, to mój jedyny komentarz. Nie ma pan pojęcia o co chodzi, nie rozmawiam z pismakami. Nie mam czasu na pierdoły! - powiedział Mateusz Posyniak, po czym się rozłączył.
Wydaje nam się, że Kamil Bednarek powinien wykorzystać cześć swojej fortuny na zatrudnienie nowego, profesjonalnego managmentu. Szwagier wydaje się dość obcesowy...