Sobotni występ Mariny w pierwszej części wielkiego finału The Voice Kids odbił się w sieci szerokim echem. Wielu widzów oceniło po seansie, że wokalistka nie wypadła najlepiej, gdyż dźwięk zdawał się być rozbieżny z ruchami ust. Samo wykonanie łudząco przypominało też to, które znamy z oficjalnej wersji utworu. W efekcie małżonka Wojciecha Szczęsnego została posądzona o korzystanie z playbacku.
Marina sama do tej pory nie odniosła się do krążących po mediach społecznościowych spekulacji. Pudelek postanowił więc zasięgnąć języka w sprawie występu u jej najbliższych współpracowników. Oto, co mieli nam do powiedzenia.
Ona na pewno nie korzystała z playbacku. (...) Występowała na żywo. To jest więcej niż pewne. Masa ludzi widziała ten występ i może to potwierdzić. Ta sprawa jest o tyle zabawna, że przecież Marina potrafi śpiewać. Chyba wszyscy to wiedzą, że potrafi śpiewać. Nigdy nie występuje z playbacku. Jest jedną z lepiej śpiewających wokalistek w kraju. (...) Może jest tak, że telewizja popełniła błąd i puściła materiał z przesunięciem dźwięku - mówi osoba z otoczenia Mariny w rozmowie z naszą redakcją.
Przypomnijmy: Marina Łuczenko z napisem na KROCZU wystąpi w finale "The Voice Kids"! Zadziorna? (ZDJĘCIA)
Tę samą wersję wydarzeń zdaje się podzielać produkcja The Voice Kids. Jej zdaniem rozstrojenie dźwięku i ruchu warg piosenkarki może być spowodowane kwestiami technicznymi.
Zdarzają się takie incydenty, że plik się rozjedzie podczas ładowania. Możliwe, że doszło do czegoś takiego. (...) Jeżeli ktokolwiek kiedykolwiek był na planie, to wie, że coś mogło się technicznie wyłożyć. Tam są 24 kamery, w zależności od kąta padania to albo trafi [na usta wokalisty], albo nie trafi. Jak ktoś występuje na scenie, to śpiewa na żywo, ale później jest to jeszcze dodatkowo udźwiękawiane. Tu nie ma żadnej afery - zdradza nam osoba z produkcji show.
Wierzycie w te tłumaczenia?