W związku z tym, że w marcu koronawirusa wykryto u kolegi z drużyny Wojtka Szczęsnego, polski piłkarz zmuszony był wówczas poddać się kwarantannie. Marina Łuczenko, która nie widziała go przez kilka tygodni, nie ukrywała, że rozłąka z ukochanym była zarówno dla niej, jak i Liama wyjątkowo trudna.
Choć jeszcze przed izolacją Wojtka celebrytka robiła sobie żarty z pandemii, szybko zmieniła nastawienie i idąc śladem koleżanek z branży, zaczęła apelować o niebagatelizowanie zagrożenia.
Zobacz też: Oburzona Marina o tłumach na warszawskich ulicach: "Jesteście egoistami. Błagam, opanujcie się!"
Choć zdaje się, że najgorsze już minęło, a rząd zniósł większość obostrzeń, przezorna Marina nie zamierza ryzykować. W efekcie podczas ostatniego wyjścia między innymi z Antkiem Królikowskim i Joanną Opozdą 31-latka zaprezentowała się w zamaseczkowanej wersji.
Jak donosi nasz informator, piosenkarka "ma obsesję, że zarazi się koronawirusem". Okazuje się, że wynika ona poniekąd z zobowiązań zawodowych jej męża.
Chodzi wszędzie w maseczce, bo Wojtek ma w kontrakcie klauzulę dodaną po pandemii, jak wszyscy piłkarze. Jeżeli ktoś z jego najbliższej rodziny zachoruje, to czekają go konsekwencje: odsunięcie od drużyny, kary finansowe, a w nawet skrócenie kontraktu - zdradza w rozmowie z Pudelkiem osoba z otoczenia Szczęsnych.
Co więcej, strach przed zakażeniem niekorzystnie wpływa na życie zawodowe Łuczenko. Celebrytka ponoć ze względu na lęk przed wirusem zaprzepaściła szansę na udział w programie telewizyjnym.
Była na castingu do programu rozrywkowego i bardzo panikowała. Wszystko dezynfekowała i mówiła, że nie może nikogo dotykać i przytulać. Wypadła fatalnie, jeżeli chodzi o interakcje z ludźmi i przez to nie zaangażowali jej do projektu - twierdzi nasze źródło.
Myślicie, że z czasem Marinie uda się zapanować nad strachem?