Po przejęciu władzy "koalicja 15 października" zaczęła spełniać wyborcze obietnice, wśród których było m.in. "przywrócenie Telewizji Polskiej obywatelom". Z tego powodu minister Bartłomiej Sienkiewicz ogłosił postawienie państwowych spółek medialnych w stan likwidacji.
Podczas gdy dalsze losy TVP stoją pod znakiem zapytania, w mediach trwa burza wokół gigantycznych pensji, jakie dostawali najbardziej znani pracownicy stacji. Informacje o ich zarobkach udostępnił w mediach społecznościowych polityk Koalicji Obywatelskiej, Dariusz Joński.
Sprawa odbiła się w mediach szerokim echem, a kolejni dziennikarze decydują się na ujawnienie swoich wynagrodzeń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Monika Richardson ujawnia, ile zarabiała w "Pytaniu na śniadanie"
Poprosiliśmy o komentarz Monikę Richardson, która przez wiele lat była związana z TVP, a od kwietnia 2013 do listopada 2019 roku współprowadziła program "Pytanie na śniadanie". Okazuje się, że dziennikarka mogła liczyć na wielokrotnie niższą pensję niż ci, których zarobki ujawnił Joński.
Niewiele pamiętam, bo od czterech lat tam nie pracuję, ale moja stawka za "Pytanie na śniadanie" to było 1200 złotych brutto za ten trzygodzinny program. My wtedy strasznie się burzyliśmy, bo wydawało nam się to mało, zważywszy, że mieliśmy po 4, góra 5 dyżurów miesięcznie.
Jak odchodziłam, to PiS już nam dał podwyżkę do 1800 złotych. Byli jak zwykle równi i równiejsi, więc ci najrówniejsi mieli 2000 złotych brutto. Ja pierwszy raz w TVP pracowałam za darmo i w ogóle nie pytałam o żadne pieniądze. Jak dostałam pierwsze 500 złotych za wydanie "Studia dwójki", to myślałam, że w rękę pocałuję księgową, która mi te pieniądze wypłacała - wspomina Monika.
Jesteście zaskoczeni dysproporcją pomiędzy wynagrodzeniami poszczególnych dziennikarzy TVP?