Od środy fani Netfliksa mogą oglądać na platformie nową produkcję - dokument "Oszust z Tindera". Oparty na faktach film, który zdążył odbić się w mediach szerokim echem, opowiada historię Shimona Hayuta, podającego się w social mediach za Simona Levieva. Mężczyzna miał wyłudzić od zakochanych w nim kobiet łącznie około 10 (!) milionów dolarów.
Mimo że ofiary Simona w dalszym ciągu spłacają długi, które zaciągnęły, by wspomóc go finansowo, on sam nie poniósł większych konsekwencji swoich czynów. Mieszkaniec Izraela spędził co prawda pięć miesięcy w areszcie, jednak nie z powodu oszukania byłych partnerek, a w związku z posługiwaniem się fałszywym paszportem. Aktualnie Hayut jak gdyby nigdy nic kontynuuje luksusowe życie u boku zakochanej w nim modelki.
Shimon oczywiście nie zgadza się z tym, jak przedstawiono go w "Oszuście z Tindera". Już z filmu dowiadujemy się, że zagroził serwisowi pozwem, zaś w piątek na Instagramie prosił internautów o to, by mieli "otwarte umysły i serca". Dotknięty jest również pokazany w dokumencie towarzysz Hayuta. Niejaki Peter, a właściwie Piotr K., bo jak udało się nam ustalić, mężczyzna jest Polakiem, też uważa, że przedstawiono go w krzywdzącym świetle. W produkcji znalazła się bowiem sugestia, że barczysty ochroniarz bierze czynny udział w przekrętach przyjaciela.
Tymczasem prawniczka Piotra, Joanna Parafianowicz, przesłała nam pismo, z którego wynika, że mężczyzna zamierza walczyć o swoje dobre imię, pozywając Netflixa i domagając się przeprosin oraz olbrzymiego odszkodowania.
Oprócz przeprosin, które miałyby się pojawić na stronie internetowej platformy i widnieć tam przez 60 dni, kompan Shimona domaga się od Netflixa aż 3 milionów euro! Mężczyzna żąda wypłaty 2 milionów w związku z doznaną krzywdą, a kolejnego miliona euro domaga się tytułem "odszkodowania wynikającego z braku możliwości dalszego wykonywania zawodu specjalisty ochrony osób i mienia".
W dokumencie przedstawicielka Piotra K. przekonuje, że mężczyzna nie był zaangażowany w opisane w produkcji przedsięwzięcie oraz nie miał wiedzy na temat działań "bohatera" filmu, w związku z czym "nie może być jakkolwiek wiązany ze stawianymi zarzutami".
Myślicie, że naszemu rodakowi uda się wygrać z Netflixem w sądzie?