Rozstanie Agnieszki Kaczorowskiej i Macieja Peli od kilku miesięcy pozostaje niezwykle nośnym tematem, który rozgrzewa rodzime media do czerwoności. Nie zanosi się też na to, abyśmy szybko od niego odpoczęli, zwłaszcza że samym zainteresowanym chyba też pasuje medialne zamieszanie wokół ich prywaty.
Ostatnio atmosferę podgrzały zdjęcia, jakie pojawiły się na łamach "Twojego Imperium". Tabloid opublikował fotografie, na których można zobaczyć Agnieszkę Kaczorowską na spacerze z Marcinem Rogacewiczem. Serialowa Bożenka z "Klanu" zapytana na ramówce Polsatu o publikację, nie była zbyt rozmowna.
ZOBACZ TAKŻE: TYLKO NA PUDELKU: Agnieszka Kaczorowska KOŃCZY WYWIAD po pytaniu o zdjęcia ze spaceru z Marcinem Rogacewiczem
Maciej Pela skomentował zdjęcia Agnieszki Kaczorowskiej z Marcinem Rogacewiczem
Zdecydowanie bardziej wygadany był jednak jej (jeszcze) mąż. Poprosiliśmy Macieja Pelę o komentarz do sprawy. Tancerz przyznał, że zdjęcia zobaczył dzięki znajomej, lecz nie towarzyszyły mu żadne emocje, albowiem ich małżeństwo to już tylko sprawy formalne.
Zdjęcia podrzuciła mi znajoma. Jak zareagowałem? Bez emocji. Nasze małżeństwo [z Agnieszką - przyp. red.] jest jedynie na papierze. Natomiast pan Marcin nie pojawiał się wcześniej w naszych rozmowach i przestrzeni, więc podejrzewam, że łączyły ich jedynie stosunki zawodowe - stwierdził Pela.
Wasz głos jest dla nas ważny! Wypełnij krótką ankietę o Pudelku
W dalszej części rozmowy Maciej dodał, że jego jeszcze żona układa sobie życie na nowo. Zasugerował także, że Agnieszka zaprasza Marcina Rogacewicza do domu...
Agnieszka, jak sama wielokrotnie wspomniała, układa sobie życie na nowo. Pan Marcin to pewnie fajny facet, skoro wpada do naszego domu na kolacje, a Agnieszka zapoznała go z dziewczynkami. Zresztą sam ma gromadkę, podobno jest bardzo zaangażowanym tatą, więc to o czymś mówi - dodał tancerz w rozmowie z Pudelkiem.
ZOBACZ TAKŻE: Agnieszka Kaczorowska wygina się w przezroczystej halce i ogłasza, że zaczyna "ŻYĆ PRAWDZIWIE"
Wystosowaliśmy też prośbę o komentarz w sprawie do Marcina Rogacewicza. Do czasu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.