Za nami finał 7. edycji "Hotelu Paradise". Program wygrali Kori oraz Jacek, a w finale znaleźli się również Roch i Justyna. Nie oznacza to jednak, że emocje wokół show TVN7 już opadły. Wręcz przeciwnie. Po finałowym odcinku rozpętała się w mediach społecznościowych niemała burza. Głównie wokół jednego z uczestników - wspomnianego już Rocha.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Roch z "Hotelu Paradise" o relacjach z innymi uczestnikami
Głośno było między innymi o tym, że w trakcie emisji show wyszło na jaw, że brat Rocha jest zatrudniony na menadżerskim stanowisku w TVN Warner Bros. Discovery. Kontrowersje budziło też samo zachowanie mężczyzny w "Hotelu". Widzowie zarzucali mu, że gra i manipuluje innymi uczestnikami. Afera na dobre rozkręciła się po finale. Wówczas jego hotelowa partnerka Justyna wyznała, że nie ma żadnego kontaktu z Rochem i bardzo się na nim zawiodła. Potwierdziła również, że nie stworzyli relacji romantycznej po zakończeniu przygody w Kolumbii.
Teraz, w rozmowie z Simoną Stolicką z Pudelka, Roch zareagował na burzę wokół swojej osoby. Przede wszystkim zdradził nam, że nadal utrzymuje kontakt z Sabiną, Wiktorią, Tori, Krzysiem oraz Pawłem. Część uczestników go jednak... zablokowała, w tym ma pewność, że zrobili to Jacek i Kori.
Zablokowali mnie na każdym moim koncie, na paru platformach.
Wyjaśnił, że nie chce dokładnie powiedzieć, co w życiu realnym poróżniło go z Kori, z którą był w bliskiej, ale przyjacielskiej relacji w Kolumbii, tłumacząc, że nie chciałby sprawić jej przykrości.
Niech oni robią, co chcą. Ja utrzymam swój poziom i nie chcę się wypowiadać. To jest nasze życie prywatne i nie chcę go wywlekać. Mam trochę inne zdanie niż to, z którym oni do mnie podchodzą, ale muszę to uszanować. (...) Nie widzę [dla tej relacji - przyp. red.] przyszłości.
Roch z "Hotelu Paradise" o ogromnej skali hejtu
Zapytaliśmy również Rocha o to, czy ma w jakimś stopniu żal do produkcji o to, jak został przedstawiony w programie. W odpowiedzi wyznał jednak, że nie, bo zgodził się na takie warunki i wiedział, jaką umowę podpisuje. Mimo to nie ukrywa, że momentami było mu przykro. Wszystko przez skalę hejtu, jaka spłynęła na niego po emisji programu. Doszło nawet do tego, że jego rodzina otrzymywała groźby.
Był czas, kiedy kontaktowałem się z psychologiem, z osobami, które są nam przydzielone do pomocy. Jestem pod stałą obserwacją, w terapii. Dwa miesiące hejtu to przerażający czas. (...) W sumie tylko ja jestem taką osobą w tym "Hotelu", która przez dwa miesiące była najbardziej oczernianą osobą. (...) To ja byłem na świeczniku, to może się teraz zmienić, każdy może przedstawić swoją wartość, ale to ja miałem ciągły hejt i nie wiedziałem, że to aż tak może się podziać i i mieć takie skutki. Najbardziej krytycznym momentem było to, kiedy dostawałem dziesiątki pogróżek skierowanych w stronę mojej rodziny i przyjaciół.
Jak następnie wyjaśnił, granica została przekroczona, gdy pewnego dnia był śledzony przez dwie osoby w drodze do swojego bloku.
Nawet do sklepu chodzę zawsze z "zabezpieczeniem" - wyznał wprost.
Gdy nasza reporterka zapytała, czy chodzi mu konkretnie o gaz pieprzowy, potwierdził, że tak - ma go zawsze w kieszeni. "Nigdzie się bez niego nie ruszam" - odparł wówczas.
W dalszej części rozmowy Roch ponownie przyznał, że gdyby to on stanął na ścieżce lojalności z Justyną, rzuciłby kulą, by podzielić się pieniędzmi z niektórymi uczestnikami. Twierdzi jednak, że nigdy swojego planu nie ukrywał (choć między innymi jego hotelowa partnerka wyznała, że nie miała pojęcia o tym, co chciał zrobić).
W rozmowie Roch zdradził także, jak czuł się z tym, że... nie został zaproszony na imprezę uczestników po finale, którą zorganizowali Jacek i Kori. Poruszony został również wątek brata powiązanego ze stacją TVN. Dlaczego nie powiedział o jego stanowisku pozostałym uczestnikom? Odpowiedź w wideo.