Dzięki związkowi z jednym z najbardziej znanych polskich piłkarzy, Sarze Boruc szybko udało się zyskać upragniony status celebrytki. Od tamtej pory ambitna blogerka kuje żelazo póki gorące, systematycznie dostarczając mediom kolejnych tematów do pisania na swój temat. O matce trójki dzieci pisze się najczęściej w kontekście jej ekskluzywnych stylizacji, których ceny wielokrotnie przyprawiają o zawrót głowy. Niestety, jej "eksperymenty" nie zawsze przypadają innym do gustu: ostatnio gwiazdka chwaliła się oryginalnymi butami marki The Row za 4,5 tysiący złotych, które internauci określili mianem... "sandałów pielgrzyma albo Janusza".
Już niebawem w życiu naczelnej modnisi polskiego show biznesu nastaną wielkie rewolucje: w sobotę Artur poinformował internautów, że po pięciu latach grania w drużynie AFC Bournemouth wyprowadza się z Wielkiej Brytanii i wraca w rodzinne strony, gdzie ponownie reprezentować będzie barwy Legii Warszawa. Boruc może mieć wiele powodów do zadowolenia, ponieważ, jak spekulują dziennikarze sportowi, na kontrakcie ze stołeczną drużyną może zarobić nawet 400 tysięcy euro rocznie.
Ponieważ rodzinę Boruców czeka teraz wiele zmian, postanowiliśmy skontaktować się z ukochaną sportowca, aby osobiście opowiedziała nam o swoich planach na przyszłość. W rozmowie z Pudelkiem ambitna celebrytka przyznała, że wzięła przykład z takich blogerek modowych, jak Jessica Mercedes czy Maffashion, i założyła autorską markę modową, która już niebawem będzie miała swoją premierę.
Właśnie się przeprowadzamy - poinformowała nas Sara. Artur już zaczął treningi. Ja za to na początku października ruszam z własną marką odzieżową - The Mannei. Dzieciaki oczywiście pójdą do szkoły, ale jako że ich pierwszy język to angielski, szkoła będzie też anglojęzyczna.
Myślicie, że marka Sary Boruc odniesie sukces na miarę kontrowersyjnego Veclaim?