Od dziesięciu dni cały świat żyje kolejnymi doniesieniami związanymi z wojną w Ukrainie. Podczas gdy mieszkańcy Europy Środkowo-Wschodniej są naocznymi świadkami dramatu Ukraińców, życie na Zachodnie wciąż zdaje się toczyć zupełnie innym rytmem. W ostatnim czasie szczególnie głośno mówi się o postawach przedstawicieli branży modowej. Mimo wojny w Ukrainie światowe Tygodnie Mody odbyły się zgodnie z planem, a gwiazdy, jak gdyby nigdy nic bawiły się na kolejnych pokazach.
Podczas Fashion Weeku w Mediolanie jedynie Giorgio Armani publicznie okazał solidarność z obywatelami Ukrainy. W Paryżu na gest wsparcia dla Ukraińców zdecydowali się natomiast Anna i Robert Lewandowscy, którzy na pokazie Off-White pozowali z przypiętymi do ubrań wstążkami w kolorach ukraińskiej flagi.
Coraz więcej domów mody publicznie solidaryzuje się z Ukrainą i wspiera finansowo organizacje niosące pomoc ofiarom wojny - ostatnio na podobny gest zdecydowały się np. Balenciaga i Chanel. Wciąż nie brakuje jednak głosów, że zabawa na pokazach w obecnej sytuacji jest zwyczajnie nie na miejscu. Wśród celebrytów, którzy przebywają aktualnie obecnie w Paryżu, znajduje się również Sara Boruc. Pudelek postanowił skontaktować się z właścicielką marki The Mannei i zapytać, czy jej zdaniem świat mody zachowuje się dostatecznie odpowiedzialnie w obliczu trwającej w Ukrainie wojny.
W rozmowie z Pudelkiem Boruc otwarcie przyznała, że nie chciałaby nikogo oceniać. Jak podkreśla, jej obecność na Fashion Weeku związana jest z aktywnością zawodową.
Zobacz również: Maja Bohosiewicz rozprawia na Instagramie: "Co Ukrainie pomoże to, że ODWOŁAJĄ FASHION WEEK?"
Nie mnie to oceniać. Fajnie, że dzieje się cokolwiek. Lepiej późno niż wcale. Ja też jestem w Paryżu, robię fittingi, mam spotkania z kupcami, chodzę na pokazy. Robię swoje. Tak jak inni chodzą do swojej pracy - powiedziała w rozmowie z Pudelkiem.
Sara zdradziła nam również, że miała okazję spotkać na paryskim Fashion Weeku kilka celebrytek, które zataiły swoją obecność na pokazach w mediach społecznościowych. Boruc nie ukrywała, że zachowanie influencerek ukrywających pobyt w Paryżu, a jednocześnie udostępniających w sieci zbiórki na rzecz Ukrainy, jest dla niej kompletnie niezrozumiałe. Ona sama nie powstrzymała się przed opublikowaniem na Instagramie zdjęć z pokazu Loewe czy nagrań z paryskich sklepów. Jednocześnie Boruc na swoim profilu wciąż udostępnia informacje o zbiórkach dla obywateli Ukrainy.
Słabe to, że widzę różne koleżanki celebrytki w Paryżu na pokazach, a na ich Insta i Stories ani wzmianki. Za to wieczne zbiórki i prośby, i udają, że ich nie ma. Dodam, że z pracą nie ma to nic wspólnego. Wolę to, niż wieczną hipokryzję i robienie tego, co wypada - zdradziła Pudelkowi.