O Sebastianie Fabijańskim w ostatnim czasie głośno jest przede wszystkim za sprawą jego walk w federacji Fame MMA. Ostatni pojedynek zakończył się wyniesieniem z oktagonu na noszach po zaledwie 47 sekundach, co dostarczyło sporo rozrywki internautom.
W rozmowie z Simoną Stolicką Fabijański podkreślił, że dla niego walki to przede wszystkim dobra zabawa i nie przejmuje się zbytnio krytyką jego sportowych popisów. Dodał, że po walce z Filipem "Filipkiem" Marcinkiem sam nie widział potrzeby opuszczania oktagonu na noszach, ale tego wymagała procedura.
Jakbym położył film, tak jak potrafię położyć walkę, to miałbym do siebie pretensje. W tym przypadku, nie jestem fighterem, nie trenuje tego od lat, więc nie będę się biczował, że nie udało mi się pokazać moich umiejętności przy tak dużej presji. Cieszę się, że dostarczyłem ludziom rozrywki - podsumował.
W sieci pojawiły się pogłoski, że walki Fabijańskiego trwają tak krótko, bo aktor ze względu na swój zawód ma specjalny zapis w umowie, dzięki któremu może sam doprowadzić do skończenia walki, jeśli pojawi się ryzyko zbyt dużego "uszkodzenia" twarzy. W rozmowie z Pudelkiem Sebastian zdementował te informacje.
To bzdura. Nie mam takiego zapisu w umowie. To wypaczałoby sens całej umowy. W umowie mam zapis, że jestem świadomy ryzyka, wychodząc do walki, zrzekam się jakichkolwiek roszczeń wobec federacji, jeżeli ktoś mi zrobi krzywdę - powiedział.
W dalszej części wywiadu Fabijański odniósł się również do doniesień o tym, ile zarabia na walce oraz zdradził kulisy przygotowań do występu na gali Fame MMA. Nie zabrakło również wątków prywatnych. Zobaczcie całą rozmowę z Sebastianem Fabijańskim, która odbyła się w kinie KinoGram.