W grudniu Anna Dereszowska informowała, że znalazła się w trudnym położeniu po wpłacie sporych pieniędzy na konto internetowego kantoru Cinkciarz.pl. Środki aktorki miały już nie wrócić na jej konto i w związku z tym skierowała sprawę do sądu. W piątek firma wystosowała komunikat prasowy, w którym opublikowała korespondencję z Dereszowską i przypisała jej próbę szantażu wizerunkowego.
Naszym celem jest pełna przejrzystość. Nie mamy nic do ukrycia - chcemy, by opinia publiczna samodzielnie oceniła styl i przebieg tej dyskusji. Uważamy, że każdy ma prawo dochodzić swoich roszczeń, jednak sposób, w jaki czyni to Pani Dereszowska, jest - w naszej ocenie - niewłaściwy i nosi znamiona wymuszania działań poprzez straszenie "burzą medialną" - czytamy.
Kantor oskarżył Dereszowską o szantaż wizerunkowy. Strasburger zabrał głos
Spór aktorki z internetowym kantorem stał się obiektem medialnego zainteresowania. Warto natomiast wspomnieć, że nie jest ona jedyną osobą, która miała paść ofiarą nieuczciwych praktyk firmy. W rozmowie z nami Karol Strasburger przyznał, że sam stracił aż 30 tysięcy złotych i czuje się bezradny.
Kiedy wchodziliśmy do tej firmy, robiliśmy to w dobrej wierze, mając na uwadze jej marketing i reputację w Polsce. Choć sama nazwa może nie zachęcała, to firma wydawała się wiarygodna. Teraz jednak widać, że uczciwość staje się coraz rzadszym towarem - komentował.
Przypomnijmy: TYLKO NA PUDELKU: Karol Strasburger stracił PONAD 30 TYSIĘCY złotych przez internetowy kantor. "Chcą oszukać klientów"
Po publikacji komunikatu prasowego przez kantor redakcja Pudelka próbowała skontaktować się z Anną Dereszowską, jednak na razie aktorka nie zabrała głosu. W obliczu dość zaskakującego ruchu ze strony firmy postanowiliśmy zgłosić się również do gospodarza "Familiady" i zapytać o jego opinię. Ten ocenia sprawę jednoznacznie.
Muszę przyznać, że jestem zaskoczony taką postawą przedstawicieli kantoru, w której osoby poszkodowane stawiane są w roli winnych wizerunkowych problemów. To niedorzeczne i absurdalne - zaczął.
Strasburger wciąż walczy o odzyskanie pieniędzy. "Jestem w martwym punkcie"
W rozmowie z nami Strasburger naświetlił też swoją obecną sytuację. Jak przyznaje, chciał załatwić sprawę polubownie, na razie jednak nie udało mu się odzyskać pieniędzy, choć, jak twierdzi, obiecywano mu zwrot środków do końca minionego roku. Nie ukrywa też, że mocno się zawiódł.
Od października otrzymujemy jako klienci mnóstwo komunikatów. Można się już pogubić, co jest prawdą. Nie znam się i nie muszę rozumieć zależności biznesowych i prawnych firmy. Wiem jedno. Ja wybrałem wstępnie drogę oczekiwania i pokładałem nadzieję, że polubowna postawa i cierpliwość przyniosą pozytywny skutek. Obiecano mi zwrot środków do końca 2024 roku i nie dotrzymano słowa, zasłaniając się kolejnymi interwencjami instytucji zewnętrznych. Ufałem, ale się zawiodłem.
Podkreśla również, że jego zdaniem aktorka, jako osoba poszkodowana, ma prawo dochodzić swoich praw w sposób, który przyniesie oczekiwany skutek. Sam też jest w kropce i bierze pod uwagę różne scenariusze.
Każdy poszkodowany ma prawo do wyrażania swoich obaw i dochodzenia swoich roszczeń w sposób, który mogłyby przynieść jakkolwiek pozytywny efekt. Nie ukrywam, że choć próbowałem osobiście różnymi metodami się porozumieć, do dziś jestem w martwym punkcie i muszę rozważyć, co dalej.