W minioną sobotę internauci po raz kolejny mieli okazję podziwiać celebryckie starcia w oktagonie, które nie wiedzieć czemu, wciąż cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Jednym z bardziej wyczekiwanych momentów wieczoru była z pewnością walka Sebastiana Fabijańskiego i Tomasza Olejnika, którzy zmierzyli się (a właściwie mieli zmierzyć się) z Sylwestrem Wardęgą oraz Wojciechem Golą. Ostatni z nich okazał się zwycięzcą pojedynku. Co ciekawe, Fabijański opuścił oktagon już po 11 sekundach, skarżąc się na ból kolana, a następnie oka. Aktor upadł i poddał się po pierwszym, niedozwolonym w opinii sędziego ciosie Wardęgi, za który ten został po chwili zdyskwalifikowany.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sylwester Wardęga o walce z Sebastianem Fabijańskim. Tak skomentował swoją dyskwalifikację i zachowanie przeciwnika
Po żenującym starciu Sebastiana i Sylwestra w sieci zawrzało, a wielu internautów pisało o "kpinie" i "najgorszej walce w historii Fame MMA". Niektórzy widzowie zarzucali Fabijańskiemu symulowanie kontuzji, inni nie mogli odżałować decyzji o dyskwalifikacji Wardęgi. Skontaktowaliśmy się z youtuberem i zapytaliśmy o wrażenia po felernej walce. Zdaje się, że 33-latek również nie jest przekonany, co do wiarygodności działań przeciwnika.
Czuję ogromny niedosyt. Jeśli Sebastian nie miał ochoty dalej walczyć bo go "zabolało" kolano to mógł powiedzieć sędziemu, że odnowiła mu się kontuzja a nie, że mój cios sprawił, że ma zawroty głowy. Wtedy nie dostałbym dyskwalifikacji i mógłbym walczyć z Olejnikiem - tłumaczył.
Mam ogromne pretensje do siebie, że w ferworze walki ten jeden cios za dużo wyprowadziłem. Przeprosiłem za niego Sebastiana, ale analizując nagranie video widziałem, że najpierw złapał się za kolano a dopiero potem, gdy sędzia go poinformował o moim ciosie, to zaczął skarżyć się na ból twarzy... tak silny, że nie był w stanie kontynuować starcia. Szkoda - skwitował Sylwester Wardęga.