Za nami kolejna - i również przegrana - walka "alter ego" Sebastiana Fabijańskiego na Fame MMA. Aktor ponownie nie popisał się wybitnymi umiejętnościami w tej dziedzinie, ale mimo wszystko osiągnął pewien sukces: Wacław "Wac Toja" Osiecki zmiótł go z planszy po zaledwie 35 sekundach, drugiemu przeciwnikowi zajęło to już 47 sekund. Z areny został wyniesiony na noszach.
Sebastian Fabijański i jego pokręcona droga do walk w Fame MMA
Niektórzy wciąż pamiętają, jak Fabijański wspomniał u Krzysztofa Stanowskiego, że nie ma zamiaru walczyć w formule MMA, bo byłby to dla niego koniec kariery, a jeśli podjąłby się takiego wyzwania, to "dla honoru albo szczytnego celu". Pieniądze, jak twierdził, przekazałby na cele charytatywne.
Z pewnością to zmonetyzowałoby się świetnie, pewnie bym dostał naprawdę dobre pieniądze za to. Tak naprawdę to byłby mój koniec w show biznesie. Tzn. dla mnie, bo dla ludzi może nie, bo oni wszystko wybaczą. To nie jest moja bajka. Nie zdecydowałbym się lać po mordzie za pieniądze. Jeżeli miałbym się z kimś lać po mordzie, to przede wszystkim dla honoru, albo dla jakiegoś szczytnego celu. Nigdy nie wystąpiłbym w czymś owianym takim kontekstem, jak komercyjni organizatorzy walk.
Jak widać - wystąpiłby. Dziś nie tylko bije się w Fame MMA, ale jeszcze zdołał się odciąć od własnej deklaracji podczas wizyty w studiu Face 2 Face.
Dwa lata temu w wywiadzie dla Stanowskiego widziałem, wypowiadałeś się o Fame MMA. Nie wiem, czy pamiętacie. Mówiłeś, że nie ma opcji, że wystartujesz. A jeżeli wystartujesz, to całe środki przeznaczysz na cele charytatywne. No i jestem ciekawy, czy nadal to podtrzymujesz - pytał telefonujący wówczas Dario z Piaseczna.
Gdyby nie inflacja, to bym przeznaczył - zaczął. Ja mówiłem tam, że oczywiście, że to będzie koniec dla mnie i tak dalej. Natomiast tylko krowa nie zmienia zdania. Ja oczywiście biorę na klatę to, że kiedyś coś powiedziałem i teraz będzie mi to wyciągane. I dobrze niech tak będzie. Ja jestem hipokrytą w jakimś wymiarze. Natomiast chyba też nie boję się do tego przyznać.
Jednocześnie Fabijański od początku nie ukrywał, czym podyktowany jest jego udział w medialnym mordobiciu w oktagonie. Marcin Dubiel wyciągnął na Twitchu jego wypowiedź, w której ten mówił wprost, że musiałby zagrać dziesięć głównych ról, żeby zarobić tyle, ile w Fame MMA. Z kolei podczas rozmowy z kanałem MMA - bądź na bieżąco Sebastian zapewniał, że chce w ten sposób zabezpieczyć finansowo swojego syna.
Przypomnijmy: Sebastian Fabijański wyjaśnia, dlaczego będzie się bił w Fame MMA: "Robię to DLA SYNA! Chcę ustabilizować mu życie!"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To tyle Sebastian Fabijański dostaje za jedną walkę. Kolejna przed nim
Po pierwszej walce, druzgocącej dla Seby, pojawiła się w nim jednak chwila zwątpienia. Co prawda nie bezpośrednio, ale aktor sugerował, jakoby mógł nie zdecydować się już na powrót do oktagonu. Twierdził też, że nie zależy mu dłużej na tym, żeby starać się o czyjekolwiek uznanie.
Odbiłem się od ściany. Nie chcę dalej kozaczyć. Jestem k*rewsko wrażliwym gościem w jakimś opakowaniu, który chce się mierzyć z całym światem - padło przed mikrofonem Mateusza Kaniowskiego.
W rozmowie z serwisem Jastrząb Post mówił potem, że ma podpisaną umowę z federacją i zamierza wypełnić obecny kontrakt. Teraz okazuje się, że faktycznie nie było tu miejsca na zwątpienie, bo umowa od początku zakładała trzy walki, więc to, że wróci do walk, od początku było oczywiste. Wygląda więc na to, że po dwóch porażkach Seba niedługo zmierzy się z kimś po raz kolejny - czy tego chce, czy nie.
Jeżeli natomiast byliście ciekawi, czy i jakie pieniądze Sebastian dostaje za jedną walkę, to faktycznie możecie być zaskoczeni. Jak udało nam się dowiedzieć, za popisy w oktagonie Seba zgarnia jednorazowo ponad pół miliona złotych.
W kontrakcie, który Sebastian miał podpisać z federacją Fame, była mowa o trzech walkach. Wszystkich zaskoczyło więc, że Sebastian mówił po pierwszej przegranej, że nie wie, czy znów zawalczy. Prawda jest taka, że przed nim trzecie starcie w oktagonie, za które zgarnie, podobnie jak za każde poprzednie, ponad 500 tysięcy złotych - mówi nasze źródło.
A co teraz Sebastian mówi na temat swojej przyszłości w MMA?
Nie wiem. Nie mówię, że nie wrócę. Zupełnie inaczej do tego podchodzę i zobaczymy, jak będzie. Za dużo rzeczy robię artystycznie, żeby się tym bardziej zająć i dlatego te walki tak się kończą - powiedział "Faktowi".