Ręce na biodrach, nogi w rozkroku, taksujące spojrzenie - Tomasz Barański obserwuje kolejny trening grupy NEXT. Który to już raz powtarzają ten układ? Setny, tysięczny? Tańczącym wydaje się, że osiągnęli perfekcję. - Kurw... - Barański wyprowadza ich z błędu. Gestykulując, pokazuje, który szczegół doprowadził go do furii. Kilkanaścioro tancerzy i tancerek stoi milcząco przed szefem. Nikt nie protestuje, choć te "ekspresyjne" zachowania w wykonaniu celebryty powtarzają się od dawna. Jesienią 2024 roku w tancerkach i tancerzach coś jednak pęka.
"Sposób komunikacji i język, jakim posługuje się Pan Barański, wykracza daleko poza ramy komunikacji osoby zrównoważonej, związanej z kulturą. Oprócz licznych aktów mobbingu, niewłaściwego dotyku, poniżania, wyzywania oraz gróźb karalnych, które tworzą atmosferę strachu i przemocy w miejscach pracy i nauki, Pan Barański regularnie stosuje niemoralne i nieuczciwe praktyki zatrudnienia" - pod internetową petycją, która, co było słusznym przypuszczeniem, miała dotrzeć do producenta "Tańca z Gwiazdami" i Polsatu, podpisują się 93 osoby, które na swojej zawodowej drodze spotkały Barańskiego.
Droga do gwiazd
Jest 13 listopada 2015 roku. Krzysztof Ibisz i Anna Głogowska przeciągają ogłoszenie zwycięzców kolejnej edycji "Tańca z Gwiazdami". Realizator na przemian pokazuje finalistów - Agnieszkę Kaczorowską i Łukasza Kadziewicza oraz Ewelinę Lisowską i Tomasza Barańskiego. Kilka milionów widzów polsatowskiego show pewnie odchodzi od zmysłów. Wreszcie wszystko jasne. Lisowska pada w objęcia Barańskiego. Za chwilę odbiorą Kryształową Kulę i czeki za zwycięstwo.
Barański łka ze wzruszenia.
Spełniło się moje marzenie... Bardzo oczywiście wszystkim dziękuję (...) Chciałbym podziękować publiczności, bo tak wiele ciepłych słów, co dostałem na temat mój i Eweliny... to naprawdę... bardzo dziękuję, że tak nas odbieracie. Brakuje nam słów - mówi.
Spośród osób, które są na parkiecie, tancerz jest najmniej znany, ale i tak ma już status celebryty. Rozpoznawalność zdobył bowiem w 2010 roku jako uczestnik programu TVN "You Can Dance". Jego talent został szybko wykorzystany. Jeszcze w tym samym roku zadebiutował w "Tańcu z Gwiazdami" - ówcześnie również emitowanym w TVN - jako partner Marii Niklińskiej, z którą zajął szóste miejsce. Do kolejnej, jak się później okazało ostatniej edycji realizowanej przez stację z Wiertniczej, nie został zaproszony.
Po trzech latach format został przejęty przez Polsat i był to dla stacji Zygmunta Solorza strzał w dziesiątkę - program oglądało średnio 3,58 mln widzów. Do udziału został zaproszony Tomasz Barański. W pierwszej edycji jego partnerką była Klaudia Halejcio, z którą przez dwa kolejne lata był związany prywatnie. Tańczył także z Tatianą Okupnik. Prawdziwy przełom nastąpił w czwartej odsłonie show, gdy zwyciężył w parze z Lisowską.
W chwili zwycięstwa Barański nie był więc w branży postacią nieznaną, choćby z tego względu, że wcześniej przez 12 lat był w związku z Edytą Herbuś, z którą znali się od dzieciństwa. Po rozstaniu przyznawali w wywiadach, że nie potrafili wspólnie stawić czoła problemom życiowym, z jakimi zaczął mierzyć się Barański. Jednym z nich było uzależnienie od różnego rodzaju używek.
Właściwie każdy jego kolejny związek był medialny. Spotykał się m.in. z Pauliną Przestrzelską i młodszą o 20 lat Michaliną Warulik. Pierwsza z nich była jego pracownicą.
Moja obecna dziewczyna Paulina też związana jest z tańcem i należy do mojej grupy tanecznej Next - mówił w "Fakcie".
"Rozwija się błyskawicznie i cały czas zaskakuje"
Tomasz Barański pojawiał się w "Tańcu z gwiazdami" łącznie aż dziewięć razy, a jego partnerkami - poza wspomnianymi już gwiazdami - były: Kasia Stankiewicz, Mariola Bojarska-Ferenc, Katarzyna Dziurska, Justyna Żyła i Aleksandra Kot.
Zaproszenie przez Polsat do show w 2014 roku tancerz mógł potraktować jako przepustkę do dalszej kariery w branży tanecznej. Jeszcze w tym samym roku założył grupę taneczną NEXT. Była ona konkurencją dla VOLT Agustina Egurroli, której Barański był wcześniej członkiem. Egurrola, który w 2011 roku zapewniał, że Barański jest dla niego jak syn, miał mieć do niego żal.
Za debiut grupy uważany jest występ na Sopot Hit Festiwal 2014, ale formacja Barańskiego szybko zaczęła obsługiwać największe imprezy telewizyjne w kraju oraz różnego rodzaju koncerty i wydarzenia. Miss Polski, Mister Supranational, Eska Music Awards, programy: "The Four. Bitwa o sławę", "Star Voice. Gwiazdy mają głos" - NEXT zdawał się wyskakiwać z prawie każdej "lodówki".
NEXT reklamuje się jako "zawodowa i profesjonalna grupa taneczna, posiadająca w swoim składzie prawdopodobnie najlepsze tancerki i tancerzy w Polsce. To mega utalentowany zespół, doskonale czujący się w różnorodnych stylach tanecznych, takich jak taniec towarzyski, commercial, hip-hop czy jazz (...) Za każdym razem pokazuje, że profesjonalizm, zaangażowanie i taniec na najwyższym poziomie to jej wyznacznik sukcesu. Dzięki autorskim choreografiom i nieustannej pracy zespół NEXT rozwija się błyskawicznie i cały czas zaskakuje".
Ostatnio, za sprawą tancerek i tancerzy, tak wychwalanych przez Barańskiego, NEXT zaskoczył znów.
"Boimy się jego zemsty"
Tomek w branży ma opinię osoby, która zawsze wykona zleconą robotę - przyznaje Bartek, który od lat współpracował z Barańskim przy jego projektach i był jednym z najbardziej zaufanych ludzi choreografa.
To jednak koniec pochwał tancerza pod jego adresem - Bartek był inicjatorem petycji opublikowanej w internecie.
Nikogo nie interesowało, jakim kosztem ta robota się to odbywa. Na sali treningowej spędzaliśmy godziny, czasami całe dnie. Wszystko zależało od humoru Tomka - mówi tancerz. Czasami było tak, że siedzieliśmy bezczynnie, bo on nie miał pomysłu albo nastroju.
Na początku 2024 roku, gdy "Taniec z Gwiazdami" zyskał nowego producenta, Jake Vision, Barańskiemu powierzono funkcję jednego z głównych choreografów. To on miał tworzyć układy taneczne dla par biorących udział w show. W efekcie tancerze z jego grupy częściej zaczęli pojawiać się na openingach (tańcach na otwarcie każdego odcinka programu) i podczas występów gwiazd, jeśli te nie miały swojej oprawy. Tancerze NEXT traktowali to jako ogromną szansę. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że za ich uśmiechami, które oglądaliśmy na ekranach, kryły się ludzkie dramaty.
Porozmawialiśmy z sześcioma tancerzami i tancerkami, którzy na swojej zawodowej ścieżce spotkali się z Barańskim. Wszyscy współpracę z nim wspominają jako jeden z najgorszych okresów w swoim życiu. Powtarzają jednak, że chcą pozostać anonimowi i tłumaczą: "To wciąż jedna z najbardziej wpływowych osób, jeśli chodzi o taniec w Polsce" lub "Boimy się jego zemsty".
"Usłyszałam, że potrzebuję prawdziwego faceta"
Tomka poznałam, gdy razem tańczyliśmy w grupie Agustina Egurroli - mówi nam Magda, która dziś współpracuje z największymi gwiazdami polskiej sceny, co zawsze było jej wielkim marzeniem. Przez trzy lata pracowała dla Barańskiego: Kiedy założył NEXT zaprosił mnie do współpracy, zgodziłam się.
Magda jest piękną, wysoką blondynką. Z czasem przekonała się, że te jej atuty choreograf ceni równie wysoko, co talent do tańca.
W trakcie pracy potrafił do mnie podejść i wyszeptać mi do ucha: "Potrzebujesz prawdziwego faceta" i że on taki właśnie jest i że zrobi mi to, i tamto... - opisuje tancerka. Byłam trochę starsza od dziewczyn w zespole, więc nie bałam się odpowiadać na jego zaczepki, dając mu do zrozumienia, że nie jestem nim zainteresowana. To do niego nie docierało. Potrafił wysyłać mi w nocy niestosowne SMS-y, odpisywałam, żeby zajął się swoją dziewczyną, bo wiedziałam, że jest w związku.
Z czasem Magda zaczęła coraz lepiej radzić sobie jako choreografka. Barański przez pewien czas doceniał ten postęp i podpisywał ją jako współchoreografkę. Potem nagle przestał.
To był dla mnie pierwszy sygnał ostrzegawczy. Czara goryczy przelała się, gdy zaczęłam upominać się o zapłatę za przygotowane układy. Nasza rozmowa miała burzliwy przebieg. Zaczął mi wmawiać, że zespół nie chce ze mną pracować, że nikt mnie nie lubi. Wyszłam ze łzami w oczach - opowiada tancerka. Później próbował mnie przeprosić, ale powiedziałam "dość" i wysłałam mu wypowiedzenie.
Okazało się, że szef NEXT nie przyjmuje tego do wiadomości. Powiedział, że go nie przyjmuje, bo tylko wypowiedzenie umowy przez niego jest ważne. W praktyce wyglądało to tak, że jeśli ktoś sam chciał odejść, to on ogłaszał nieoczekiwanie redukcję etatów, bo tak traktował umowy o dzieło, i zwalniał sam osobę, która i tak chciała odejść.
Magda wspomina, że dostała od Barańskiego pismo, w którym domagał się od niej zapłaty kilku tysięcy złotych, bo zatańczyła gdzieś indziej.
W międzyczasie wypytywał o mnie innych tancerzy, interesował się moim życiem prywatnym i zawodowym - mówi tancerka, która w końcu postanowiła rozwiązać problem przy pomocy prawnika. Mój adwokat poinformował go, że jeśli to się nie zmieni, wystąpimy do sądu o zakaz zbliżania się. Być może przestraszył się, bo od tamtej pory już się więcej nie odezwał. Po moim odejściu spotkałam go tylko raz. Spuścił głowę i udawał, że mnie nie widzi.
"Ale ty na mnie działasz"
Propozycje o podtekście erotycznym, wysyłanie dwuznacznych wiadomości - to tematy, które pojawiają się również w kontaktach z innymi tancerkami. Pisał, że nie może przestać o nich myśleć, proponował wspólne spędzanie czasu, a do innych mówił: "Ale co, jestem za stary? Zobacz, jak wyglądam, dbam o siebie", "Ale ty na mnie działasz".
Jak wspominają nasi rozmówcy, Barański nie stronił też od publicznego ogłaszania swoich przemyśleń. Na przykład podczas treningów: "Dziewczyny, musicie zakładać na próby staniki, bo ja i ludzie na próbach nie możemy się skupić... Nie jestem z kamienia".
Wszyscy nasi rozmówcy podkreślają, że choreograf miał duże problemy z emocjami i agresją. Na porządku dziennym były wyzwiska podczas prób czy publiczne ośmieszanie przy całej grupie. Na jednym z komunikatorów, niezadowolony z niewystarczającego - jego zdaniem - zaangażowania tancerzy i tancerek, zasugerował, że "tak się nie będziemy bawić" i zapytał, czy celowo chcą spierd... coś, co jest dobre. Stosował przy tym przerywniki: "kur...", "wkur...".
Kiedyś Krzysiek, jeden z tancerzy, stał i płakał na sali prób. Barański zaczął krzyczeć na niego, że jest "piz...". Do dziewczyny powiedział, że musi schudnąć. Jest OK powiedzieć to na osobności, ale przy wszystkich i nie na zasadzie, że "musisz schudnąć", tylko "jesteś gruba". "Śmieszkował" w niefajny sposób, robiąc żarty, które bolą. Lubił wybierać sobie ludzi, którzy mają gorszą psychikę i nie będą w stanie mu odpowiedzieć - opisuje Magda.
Jest uśmiechnięty, gdy rozmawia, z kim trzeba, ale w zaciszu sali treningowej wychodzi z niego kompletnie inny człowiek, niemal potwór. Nasza współpraca zakończyła się, gdy po jednym z eventów zostałem przez niego zaatakowany. Doszło do utarczki słownej, a potem popchnął mnie na ścianę - mówi Bartek. Wtedy postanowiłem, że nie zostawię tak tego, stąd nasza petycja.
Bartek podkreśla, że wiele osób było świadkami "ciągłego poniżania, obrażania, niemoralnego traktowania kobiet, wypisywania po nocach do tancerzy, wykorzystywania okazji do tego, by dotknąć tancerkę".
"Cyrograf z diabłem"
Inną kwestią, która przesądziła o powstaniu petycji, są także niejasne rozliczenia finansowe i umowy, jakie Tomasz Barański przedstawiał swoim współpracownikom. Przypomnijmy - nie mieli oni etatów, a umowy o dzieło.
Pracowałam z nim dwa lata. Teraz, jak myślę o tym na spokojnie, to chce mi się płakać. Zanim jeszcze przyszłam do niego, słyszałam dużo złego, ale oferował pracę, której potrzebowałam - w teledyskach, przy festiwalach - mówi Patrycja. Na początku byłam nawet bez umowy o dzieło. Przychodziłam i robiłam swoje, ale w pewnym momencie zadań zaczęło przybywać.
Dla Patrycji praca w NEXT było spełnieniem jeszcze dziecięcych marzeń o karierze tancerki. Dlatego długo milczała, bo współpracę z Barańskim traktowała jako możliwość rozwoju. Kiedy jednak zaczęła sobie radzić zbyt dobrze i układać własne choreografie, twierdzi, że zaczęła być traktowana jak zagrożenie. Dziś, jak mówi, działa na własną rękę, chcąc zapomnieć o przeszłości.
Chciałam przygotować własny program, ale usłyszałam od Barańskiego, że albo działam na własną rękę, albo podpisujemy umowę. To, co dostałam, trudno jednak nazwać umową. Między tancerzami mówiliśmy, że to brzmi jak cyrograf z diabłem - wspomina Patrycja. Przewidywała kary nawet za kilkuminutowe spóźnienia. Trudno uwierzyć, ale mieliśmy obowiązek uczestniczenia w jego warsztatach, za które musieliśmy płacić. A jak ktoś nie przyszedł, płacił karę. Do tego umowa przewidywała, że w czasie 6-miesięcznego wypowiedzenia tancerze i tancerki nie mogli pracować dla konkurencji, a Barański w tym czasie nie gwarantował nam zleceń.
Dotarliśmy do treści tych umów, które potwierdzają powyższe słowa. Za spóźnienie powyżej 5 minut - kara 100 zł. 300 zł kosztowała nieobecność na próbie, a 500 zł nieobecność na próbie w studiu lub za spóźnienie 30 minutowe.
W przypadku naruszenia zakazu konkurencji przewidziano karę w wysokości 10 tys. złotych za każdorazowe uchybienie. Jak mówią nam tancerze, także stawki za występy do samego końca pozostawały niewiadomą.
Zresztą rozmowy o zarobkach też były zakazane. Nie mogliśmy rozmawiać o pieniądzach pod rygorem wykluczenia z występów. Często było tak, że za wykonaną pracę każdy otrzymywał inne wynagrodzenie. I nie było to powiązane z doświadczeniem tancerza, tylko uznaniowe - mówi Patrycja, która niedawno zakończyła współpracę z Barańskim.
Władca ciał i umysłów
Z relacji naszych rozmówców wynika, że Tomasz Barański chciał kontrolować wiele aspektów życia swoich współpracowników. Wskazują na to wszyscy nasi bohaterowie, którzy mówią, że potrafili otrzymywać od niego telefony w środku nocy. Na sali prób były z kolei zamontowane kamery śledzące, co się tam dzieje. Barański chciał także wiedzieć, gdzie "jego ludzie" bawią się w czasie wolnym. Kiedy dowiedział się, że spędzają czas w jednym z warszawskich klubów, zdenerwował się. Na grupowej konwersacji przekazał, że jeśli sytuacja się powtórzy, będą musieli zapłacić 1000 zł kary. Do tancerek pisał z pretensjami, że w swoich prywatnych przecież relacjach na Instagramie, oznaczają NEXT zbyt małą czcionką lub nie robią tego w ogóle.
Było około godz. 21. Akurat trenowałem na siłowni, kiedy Barański zadzwonił do mnie i powiedział, że ma problem z tym, że przyjaźnię się z jedną z menadżerek klubu, chociaż znałem ją od wielu lat. Dla mnie to był szok, że chciał decydować o tym, z kim spędzam czas wolny - mówi nam Piotr, kolejny tancerz podpisany pod petycją.
Gdy widział, że jakaś dziewczyna zaczyna się mną interesować, odsuwał ją od układów tanecznych ze mną. "Samiec alfa" w NEXT mógł być tylko jeden i Barański uważał, że jest nim on - mówi Piotr, który uważa, że przez to nie był sprawiedliwie traktowany. Barański nie był konsekwentny w swoich karach. Wszystko zależało od tego, kogo lubił bardziej. Jedni mogli się spóźniać, inni nie. Za te same występki były różne kary.
Tomek potrafił do mnie dzwonić o północy lub z samego rana. Narzekał na tancerzy, chciał, bym to ja przekazywała im, co robią źle, podczas gdy byłam na takiej samej pozycji jak oni - mówi Justyna, która z Barańskim przepracowała pięć lat. Czasem mówił, że nie podoba mu się moja mina, innym razem miałam mieć podobno złe nastawienie lub źle się zachowywać. Któregoś razu zrobił mi scenę tuż przed wejściem na antenę. Krzyczał tak bardzo, że się popłakałam. Zobaczyła to dziewczyna z obsługi i powiedziała, że jestem proszona na makijaż. Zabrała mnie od niego. Wtedy zdecydowałam się odejść.
Nigdy nie wiadomo było, czy zadzwoni z informacją, że nagle mamy próbę, czy po prostu z opieprzem. Wszystko zależało od humoru, swoje frustracje przelewał na nas. Nie potrafił panować nad emocjami - mówi Wiktoria, która współpracę z Tomaszem Barańskim zaczynała jako bardzo młoda dziewczyna. - W stosunku do dziewczyn pozwalał sobie na dwuznaczne teksty. Ja sama otrzymywałam od niego niestosowne wiadomości.
O umowach Wiktoria mówi to samo, co opowiadała już Magda.
Mojego wypowiedzenia także nie chciał przyjąć. Mówił, że od niego się nie odchodzi, że to on zwalnia ludzi. Straszył mnie, że nie znajdę pracy w branży, że będzie sprawdzał, gdzie występuję, że jak mnie gdzieś zobaczy, to zapłacę karę. Groził mi sądem - mówi dziewczyna.
Pamiętam sytuację, że razem ze swoją dziewczyną był na wakacjach w Tajlandii. Otrzymaliśmy wiadomość od niego, żebyśmy przenieśli się do innej sali, bo nas nie widzi. Nawet podczas urlopu kontrolował każdy nasz ruch i zarzucał, że widzi, "jakie robimy miny" - mówi Patrycja.
"Nie musiałem nikogo namawiać"
Zachowania mające znamiona mobbingu, przemoc fizyczna i psychiczna, stosowanie wyzwisk, kontrolowanie ich życia prywatnego, niejasne rozliczenia, umowy zawierające niekorzystne zapisy – to wszystko sprawiło, że tancerze postanowili wystosować petycję "w sprawie ujawnienia niemoralnych zachowań oraz warunków zatrudnienia oferowanych przez Pana Barańskiego na rynku tanecznym i rozrywkowym w Polsce".
Bartek, jej inicjator, przyznał, że chciałby, żeby środowisko taneczne w Polsce zostało oczyszczone.
Dlaczego nie zdecydowali się na to wcześniej? Jak mówią, wielokrotnie słyszeli od Tomasza Barańskiego, że "nie ma mowy o żadnym mobbingu, bo nie mają umów o pracę", dodatkowo, tancerki bały się, że nikt na poważnie nie weźmie ich słów o tym, że zachowanie choreografa przekraczało granice.
Mobbing oznacza działanie polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego np. zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące jego poniżenie lub ośmieszenie - mówi adw. Sylwia Angielska, Kancelaria GRUBE. Określenia uporczywość i długotrwałość nie są jednoznaczne, dlatego postuluje się, aby przesłanki te oceniane były w sposób zindywidualizowany. Dobrą wiadomością dla pracowników, z całą pewnością jest fakt, że kontrolę życia prywatnego przez pracodawcę, Sądy coraz częściej rozpatrują w charakterze mobbingu.
Mecenas wskazuje, że osoby zatrudnione np. na umowę o dzieło, nie mogą dochodzić swoich praw bezpośrednio na podstawie przepisów normujących mobbing. Mogą jednak to zrobić w postępowaniu cywilnym, domagając się m.in. zaprzestania naruszania ich dóbr osobistych, usunięcia skutków takiego naruszenia, przeprosin, czy w końcu zasądzenia zadośćuczynienia pieniężnego. Ponadto, ich dobro chronione jest między innymi przy pomocy przepisów Kodeksu Karnego, które regulują np. przestępstwo stalkingu, którego znamiona zdają się być częściowo zbliżone do instytucji mobbingu. Obie regulacje, pomimo różnego trybu ścigania, mają finalnie ochronić prawa pracownika.
Nie musiałem nikogo namawiać, by podpisał petycję, puściłem ją po prostu w obieg. Jedynie dwie osoby wyraziły opinię, że są w szoku, bo chociaż wiedziały, że Barański jest porywczy, to w stosunku do nich taki nie był, więc nie chcą złożyć podpisu. Wszyscy, którzy początkowo mieli obawy, ostatecznie podpisali - mówi nam Bartek.
Polsat umywa ręce, producent kończy współpracę
W połowie października w internecie pojawiła się wspomniana petycja. Jak mówią nasze źródła - dotarła ona do producenta "Tańca z gwiazdami". Tomasz Barański nie pojawił się w ostatnich odcinkach, łącznie z finałem - zarówno na widowni, jak i w charakterze choreografa. Gwiazdy wciąż trenowały jednak w jego studiu, co było widoczne na nagraniach w mediach społecznościowych. Zwróciliśmy się do Polsatu z prośbą o komentarz.
Nie jestem rzecznikiem pana Barańskiego, pan Barański nie jest naszym pracownikiem, więc to nie są pytania do mnie czy do Telewizji Polsat. Program produkuje firma zewnętrzna, poza tym, jak Pan wie, pan Barański od kilku tygodni nie pracował przy programie - przekazał nam Tomasz Matwiejczuk, dyrektor ds. Komunikacji Korporacyjnej, Rzecznik Prasowy grupy Polsat Plus.
Przesłaliśmy także pytania do Jake Vision. Producent "Tańca z gwiazdami" odcina się od choreografa.
"Pan Tomasz Barański nie jest już zaangażowany w produkcję programu telewizyjnego pod tytułem "Taniec z gwiazdami". Nie komentujemy i nie odnosimy się do petycji wskazanej przez Pana mailem oraz do jakichkolwiek doniesień medialnych dotyczących Pana Tomasza Barańskiego. Jednocześnie uprzejmie wskazujemy, że firma Jake Vision dba o najwyższe standardy etyczne podczas produkcji znajdujących się w naszym portfolio i każde zgłoszenie nieprawidłowych zachowań spotyka się ze stosowną reakcją. Nie będziemy dalej komentować tej sprawy. Odsyłamy w tej mierze do rzecznika prasowego Telewizji POLSAT, dla której produkcja miała miejsce".
Odpowiedź Tomasza Barańskiego
Z Tomaszem Barańskim Pudelek skontaktował się w ostatnią środę, pytaliśmy go o zarzuty, które padają w tekście. Publikujemy całą treść oświadczenia choreografa.
"Szanowny panie redaktorze, jest mi niemiernie przykro, że do takiej sytuacji doszło i że dziś przychodzi mi odnosić się do jakże trudnych zarzutów. Od bardzo wielu lat pracuję z różnymi ludźmi, realizując fantastyczne projekty. Z jednymi pracowało mi się lepiej, z innymi niekoniecznie. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem perfekcjonistą, który duży nacisk kładzie na profesjonalizm pracy. I dziś chyba ten mój perfekcjonizm i pracoholizm mnie dopadł. Tak to jest w tym zawodzie, że realizując w bardzo krótkim czasie ambitne i skomplikowane przedsięwzięcia choreograficzne dużo trzeba wymagać od siebie i innych. I jak też tak miałem. Na przestrzeni tych wielu lat zmienił się odbiór i akceptacja różnych działań motywujących do pracy. To, co kiedyś było uznane za przyjmowaną emocjonalną formę zwrócenia uwagi, dziś uznawane jest za postępowanie nieakceptowalne. Prawdopodobnie w tym wirze pracy - ja się też pogubiłem. Nie dostrzegłem zmian, które powinienem był dostrzec. Nie zamieniłem zachowań, które powinienem był zmienić. Przepraszam tych wszystkich, którzy mogli poczuć się urażeni, dotknięci moimi słowami czy zachowaniem. Pracuję nad sobą i mam wsparcie bardzo wielu osób, które pracują, bądź pracowały ze mną, co każe mi wierzyć, że z tej sytuacji wyjdę lepszy. Dla siebie i innych. Mam tylko nadzieję, że poszczególne osoby i ich wypowiedzi na mój temat nie są traktowane narzędziowo w działaniach motywowanych nieuczciwą konkurencją i chęcią wyeliminowania mnie z rynku. Bo takie informacje także do mnie dotarły".