W czwartkowe popołudnie Anna Wendzikowska ogłosiła na swoim instagramowym profilu, że jej związek z ojcem córki Tosi dobiegł końca. Poruszona celebrytka wyznała przed rzeszami fanów, że została sama z dziećmi i przechodzi bardzo trudny okres w życiu. Czynnikiem, który zadecydował ostatecznie o rozstaniu Wendzikowskiej i biznesmena Jana Bazyla miała być ponoć izolacja spowodowana pandemią koronawirusa.
Chcąc dowiedzieć się więcej na temat kulis rozpadu relacji rzekomo szczęśliwie zakochanej jak dotąd pary, Pudelek skontaktował się z bliskim znajomym celebrytki. Jak informuje nasze źródło, bliscy Anny Wendzikowskiej od dawna spisywali jej związek na straty.
Przyjaciele Ani od początku nie wierzyli za bardzo w ten związek. Ona nie miała w nim oparcia, musiała sama walczyć z prozą życia, a przy dwójce małych dzieci nie jest to łatwe - mówi osoba z otoczenia celebrytki. Podróże czy egzotyczne wycieczki, w które razem wyruszali, to tylko część rzeczywistości. Niestety, w realnym życiu Ania nie miała w Janie prawdziwego partnera, a jedynie kogoś, kto dobrze się przy niej bawił - dodaje nasze źródło.
Przypomnijmy: Anna Wendzikowska odpowiada krytykującym ją internautom: "Wstyd, moi drodzy, TO KRAŚĆ"
Nasz informator podkreślił również, że nie jest to pierwszy raz, kiedy dziennikarka zderzyła się z perspektywą samodzielnego wychowywania córek.
Trzy tygodnie po urodzeniu drugiej córki również przez kilka miesięcy radziła sobie w pojedynkę. Właściwie to już wtedy Ania zdawała sobie sprawę, że w kryzysie może liczyć tylko na siebie - słyszymy. Mimo wszystko jest to dla niej trudny i bolesny czas, bo została sama z dziewczynkami. Ale jest przekonana, że zrobiła wszystko, co mogła, aby uratować rodzinę. Niestety, tym razem się nie udało.
Czy następnym razem uda jej się ulokować uczucia w bardziej odpowiednim partnerze?