Nowy rok zaczął się rewolucją w polskich tasiemcach. Dopiero co Barbara Bursztynowicz informowała, że po 27 latach odchodzi z z "Klanu", a tydzień później przyszedł cios dla sympatyków konkurencyjnego "M jak miłość". We wtorkowy poranek dowiedzieliśmy się, że tym razem na taki sam ruch zdecydowała się Dominika Ostałowska. Obie panie grały w swoich serialach od pierwszego odcinka. Z tym że serialowa Marta Mostowiak miała na ekranie staż o dwa lata mniejszy od Elżuni Chojnickiej.
O swojej zaskakującej decyzji Dominika Ostałowska napisała w mediach społecznościowych.
To były piękne chwile, było wiele radości i satysfakcji, ale bywało też czasem bardzo ciężko, i za te momenty wspólnego wspierania się i wzajemnego darowania sobie dystansu i poczucia humoru jestem wdzięczna najbardziej - przeczytaliśmy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co tak naprawdę się wydarzyło? Nasz informator wyjawił, dlaczego aktorka zdecydowała się na ten krok. Jak mówi, frustracja i niezadowolenie Ostałowskiej narastały od dłuższego czasu. Rozstanie z serialem TVP2 nie było kaprysem, bo swoimi rozterkami dzieliła się z produkcją i kolegami aktorami przynajmniej kilka razy. Niestety,wg naszego źródła, nikt nie robił sobie nic z jej uwag.
Dominika od dawna czuła się traktowana przez produkcję "M jak miłość" po macoszemu. Narzekała, że od kilku lat jej bohaterka jest tłem dla innych bohaterów, a jak się już pojawia, to najwyżej raz na kilka odcinków. Miała poczucie, że się marnuje i nie rozwija, bo dla scenarzystów ważniejsi są nowi dużo młodsi bohaterowie. Zabolało ją, że nie pojawiła się nawet w nowej wersji czołówki, co tylko jej jasno i oficjalnie pokazało, gdzie jej miejsce w szeregu. Krótko mówiąc czuła się gdzieś na marginesie. A uważała, że jako Mostowiaczka z krwi i kości, która była w serialu od początku, będzie godnie traktowana. W końcu wiele dla tego serialu poświęciła i przestała otrzymywać ambitne role jak w latach 90. - powiedział Pudelkowi informator z planu "M jak miłość".
Początkowo światełkiem w tunelu dla bohaterki Ostałowskiej i szansą na tchnięcie w nią drugiego życia był powrót po 18 latach do serialu Roberta Gonery. Jego bohater zszedł się z serialową Martą i para wzięła nawet ponowny ślub. Jakie było rozczarowanie aktorki, kiedy okazało się, że to nie otworzy nowych wątków.
Po ślubie z Jackiem scenarzyści znowu nie mieli Marcie nic do zaproponowania. Scenariusz nie przewidywał jej w najbliższym czasie na jakieś ciekawe sceny. Wszystko wróciło do punktu wyjścia z ostatnich lat, czyli do bycia tłem i to raz na ruski rok - tłumaczy nasze źródło. Z tego powodu Dominika nie przedłużyła swojej umowy. Co ciekawe, produkcja nie rozpaczała z tego powodu i przyjęła jej decyzję ze zrozumieniem.
Dominika zrobiła bilans zysków i strat. Doszła do wniosku, że serial ja ostatnio tylko ograniczał, bo od dawna nie przynosił korzyści majątkowych, dla których warto by dalej robić dobrą minę do złej gry. Choć była już jego tłem, musiała z producentami konsultować każdą zmianę wizerunku czy różne decyzje zawodowe. Np. granie dalej w "M jak miłość" wykluczało, by zagrała główną rolę w jakimś konkurencyjnym niekończącym się serialu. A ona jest żądna nowych wyzwań i wierzy, że jak oficjalnie odetnie się grubą kreską od Marty, to nowe role posypią się jak z rękawa. Na razie nie ma nic na oku, skupia się teraz na teatrze i mówi, że jest cierpliwa - słyszymy.
Będziecie za nią tęsknić?