Trwająca od jakiegoś czasu pandemia koronawirusa wpłynęła na wszystkie dziedziny życia, w tym na gospodarkę. Ludzie tracą pracę, wielu firmom grozi bankructwo. Jednocześnie ceny produktów poszły w górę. Rząd zapowiedział już kontrole, które mają wyłapać nieuczciwych producentów i handlowców chcących zarobić na epidemii.
Premier Mateusz Morawiecki wprowadził zakaz sprzedaży internetowej maseczek, żelów antybakteryjnych i środków do dezynfekcji, które są obecnie towarem deficytowym. Brakuje ich nawet pracownikom służb medycznych. Wiele osób zaczęło szyć maseczki we własnych domach i rozdawać je potrzebującym. Ewa Minge postanowiła np. pomóc szpitalom i za darmo szyje dla nich maski ochronne.
Kolejną osobą, która zajęła się produkcją maseczek, jest Zosia Ślotała - właścicielka firmy Petite Maison. Nie robi tego jednak za darmo. Jej maseczki kosztują 49 złotych w rozmiarze dziecięcym i 59 złotych dla dorosłych. Celebrytka deklaruje, że za każdą sprzedaną sztukę, drugą odda szpitalowi.
(...) Jak wszystkie małe i średnie firmy, zostaliśmy dotknięci skutkami Covid-19. Zależy mi nie tylko na tym, aby przetrwać ten czas jako firma, ale również, aby ochronić cały zespół Petite Maison, który od trzech lat dla Was tworzy. Nie pozostajemy jednak obojętni wobec obecnej sytuacji, dlatego wspólnie postanowiliśmy, że za każdą zakupioną maseczkę przez Was, Petite Maison przekaże kolejną do szpitala, który będzie potrzebował naszego wsparcia - ogłosiła na Instagramie Ślotała.
Znajome celebrytki szybko przyklasnęły pomysłowi. Poparły ją m.in. Agnieszka Hyży, Anna Lewandowska i Patrycja Sołtysik.
Internauci jednak są, delikatnie mówiąc, sceptyczni.
"Ależ jesteś chciwa i zachłanna. Inne firmy za darmo szyją po kilka tysięcy sztuk i przekazują", "Niestety ta pani jest kolejną, która próbuje zarobić na koronowiursie", "Ewa Minge szyje i oddaje za darmo", "50 złotych za maskę to chyba lekka przesada", "Jak można tak oszukiwać ludzi? Nie jest Pani wstyd? Koszt produkcji nie przekracza trzech złotych", "Serio? Byle interes się kręcił" - piszą.
Użytkownicy zwracają też uwagę, że szpitale nie przyjmują maseczek bez atestów.
Poprosiliśmy więc o komentarz tej sprawie Zosię Ślotałę. W przesłanej do nas odpowiedzi nazywa krytykujących ją ludzi "kanapowymi hejterami na bezpiecznych posadkach".
Czytałam te komentarze i śmieszy mnie, że kanapowi hejterzy, którzy pewnie siedzą na bezpiecznych posadkach, mają na to czas i komfort. Ja muszę walczyć nie tylko o przetrwanie mojej firmy, która jest w takiej samej sytuacji jak cała branża, ale przede wszystkim o miejsca pracy moich pracowników. Dlatego, zamiast narzekać publicznie jak niektórzy i czekać na "przelew" od państwa, wymyśliłam coś, co nie tylko być może pozwoli nam przetrwać, ale też dołożyć cegiełkę do globalnej walki z pandemią, bo za każdą kupioną maskę, drugą produkujemy i wysyłamy szpitalom za darmo. Takie było założenie, ale odzew jest tak wielki, że pozwolił nam sfinansować produkcję 5000 masek dzięki przekazanej nam przez firmę Misimi praktycznie niedostępnej fizelinie i już w przyszłym tygodniu przekazać je szpitalom!!! Myślę, że jesteśmy pięknym przykładem, jak marki z naszej branży łączą siły, by przetrwać trudny czas i jeszcze mieć udział w globalnej wojnie z wirusem! - odpowiedziała Ślotała.
Przekonuje Was jej argumentacja?