Małgorzata Rozenek, jako osoba wyjątkowo zapracowana, rzadko miewa chwilę na wytchnienie. Czasem jej i tak niełatwe życie jeszcze mocniej się komplikuje, czego znów jesteśmy świadkami. Rano Gosia miała wylecieć do Mediolanu, jednak na lotnisku spotkały ją nieoczekiwane komplikacje. Mało brakowało, a zostałaby w Polsce.
Małgorzata Rozenek i jej lotniskowy dramat. Na pomoc popędził jej syn
W piątek rano Rozenek rozpoczęła relacjonowanie dnia od informacji, że zaliczyła poważną wtopę. Celebrytka poinformowała obserwujących już z lotniska, że zapomniała ważnych dokumentów, bez których nie poleci do Mediolanu. Tym samym jej wyjazd rozpoczął się dość nerwowo.
Jesteśmy już na lotnisku i lecimy do Mediolanu. Taka drobna przygoda rozpoczęła nasz wylot, bo jest chyba tylko jedna rzecz, której potrzebujemy w drodze i są to dokumenty - dowód, paszport, w zależności gdzie lecicie. Okazało się, że nie wzięłam żadnych z tych rzeczy - stwierdziła.
Jedyną nadzieją była teraz dla niej pomoc syna, Tadeusza. Jak zapewniała, ten siedział już w taksówce i miał szybko podrzucić jej to, czego zapomniała. Warunkiem było oczywiście, żeby zdążył przed odprawą, ale, z racji kolejek, nic nie zapowiadało odwrotnego scenariusza.
Teraz mój średni syn siedzi w taksówce, prawdopodobnie w piżamie i razem z tym paszportem do nas tutaj jedzie. Bogu dzięki kolejki do oddania bagażu są tak ogromne, że na pewno zdąży - relacjonowała.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przy okazji, korzystając z chwili nerwowego oczekiwania na dokumenty, Małgosia opowiedziała wszystkim o tym, że zawsze to Radosław Majdan przypominał jej o takich sprawach. Ona nie brała natomiast pod uwagę, że można zapomnieć o tak istotnym szczególe przy okazji zagranicznej podroży. Jak widać, bywa jednak różnie.
Dosłownie minuty dzielą mnie od odebrania paszportu, więc na pewno zdążę. Sama się z siebie śmieję, jak można było do tego doprowadzić. Ale podróż bez przygody nie jest taka śmieszna. U nas w domu zawsze Radzio przypomina: "A paszporty wzięłaś?" i ja się zawsze śmieje z niego na zasadzie "Boże, po co przypominać o paszportach, przecież to jest takie oczywiste". No i wychodzi, że nie jest to aż tak oczywiste, więc warto sobie o tym przypominać. Ale wiem, że zdążymy. Już nadaliśmy część bagażu, a teraz będziemy nadawać moją - nadawała z lotniska.
Dramat Małgorzaty Rozenek zażegnany. "Bohater dzisiejszego poranka"
Następnie na Instastories Małgosi uwieczniono, jak wyczekuje z bagażami na przyjazd syna. Na szczęście syn stanął na wysokości zadania i uratował zapominalską celebrytkę. Tadeusz dotarł na lotnisko na czas, serdecznie ją uściskał i oddał potrzebne dokumenty.
Mam! Tadeusz, bohater dzisiejszego poranka - napisała wyraźnie rozbawiona.
Po pożegnaniu syna pochwaliła się paszportem, wykonując do kamery znaczący gest. Na szczęście potem obyło się już bez komplikacji.