Choć aktualnie książę William i księżna Kate przedstawiani są w mediach jako nieskazitelni członkowie rodziny królewskiej, a mieszkańcy każdego odwiedzanego przez nich miejsca witają małżonków z otwartymi ramionami, rzeczywistość maluje się nieco inaczej. Cambridge'owie faktycznie cieszą się sympatią w Wielkiej Brytanii, jednak inni poddani brytyjskiej korony wciąż nie mogą wybaczyć brutalnego kolonializmu, którego doświadczali. Przykład tego, że wizyty przedstawicieli dawnych oprawców nie zawsze są na miejscu, niedawno pokazało karaibskie państwo Belize, gdzie książę i księżna Cambridge mieli złożyć wizytę z okazji platynowego jubileuszu królowej Elżbiety II. Część lokalnych mieszkańców nie chciała ugościć zagranicznej delegacji, organizując publiczne protesty.
Nagły i nieprzyjemny zgrzyt nie przeszkodził Kate i Williamowi w zrealizowaniu wycieczki, jednak ze względu na bunt społeczności plan podróży royalsów w ostatniej chwili uległ zmianie. Pałac musiał znaleźć zastępstwo dla plantacji kakao w wiosce Indian Creek, ponieważ to właśnie tam przeszła największa fala społecznych protestów. Na szczęście dla brytyjskich małżonków kłopot został rozwiązany i w drugi dzień pobytu w Belize promienna para mogła korzystać z uroków słonecznego kraju.
Zadbano, by para trzymała się z daleka od wrogo nastawionej wsi, zamiast tego zapewniając im ciepłe przyjęcie w mieście Hopkins, gdzie Kate i William oglądali rodzinny biznes plantacji kakao. Tradycją jest próbowanie przez royalsów lokalnych przysmaków oraz aktywne włączanie się w lokalną działalność, dlatego książę z żoną z ambicją pomagali w ucieraniu ziaren kakaowca.
Po wysłuchaniu historii dotyczących pracy na plantacji książęca para została zaproszona na taneczną zabawę. Kate, ubrana w długą niebieską sukienkę ozdobioną kwiatowym printem i z beżowymi koturnami na nogach, z szerokim uśmiechem bawiła się w rytm muzyki, a na koniec została obdarowana grzechotkami. Równie zgrabnie radził sobie ukochany księżnej Cambridge, którego taneczne umiejętności zostały docenione przez świadków: Kręcił biodrami jak nikt inny - mówiła organizatorka zabawy.
Myślicie, że "luźniejsza" wersja monarchii zdoła zatrzeć niesmak podobnych podróży?