Przez długi czas Dorota Szelągowska była jedną z nielicznych osobowości w polskim show biznesie, które za wszelką cenę strzegły swojej prywatności. Projektantka wnętrz wielokrotnie powtarzała że woli skupiać się na tym, co potrafi robić najlepiej - czyli na metamorfozach domów i mieszkań oraz prowadzeniu programów telewizyjnych o tematyce wnętrzarskiej.
Dziś 39-latka znacznie chętniej opowiada o swoim życiu osobistym, o czym świadczyć może najnowszy wywiad, którego córka Katarzyny Grocholi udzieliła magazynowi Viva!. W rozmowie z dwutygodnikiem celebrytka opowiedziała między innymi o macierzyństwie, o biedzie, której przed laty doświadczyła oraz o tym, co kocha najbardziej, czyli przeprowadzkach. Obszernemu wywiadowi towarzyszyła sesja zdjęciowa, na potrzeby której Szelągowska została ucharakteryzowana na... Marylin Monroe.
Tyle razy się przeprowadzałam - opowiedziała na wstępie. Nawet nie wiem, który nazwać domem rodzinnym. Chyba ten w Milanówku. Mieszkałam tam z mamą tylko trzy lata, potem się wyprowadziłam do Warszawy. Domu już nie ma, bo mama wybudowała na jego miejscu nowy.
W dalszej części rozmowy Dorota wróciła pamięcią do czasów, gdy 18 lat temu urodził się jej syn Antek. Celebrytka przyznaje, że nie było wtedy lekko...
Często brakowało mi pieniędzy na podstawowe rzeczy - wyjawiła. Gdy urodziłam Antka, miałam 21 lat i zero kasy na koncie. Często stawałam przed dylematem, czy kupić mu droższe, czy tańsze pieluchy i z czego ugotować obiad. Ale nawet w takich sytuacjach musiałam mieć ładnie w domu. Mama i babcia nauczyły mnie, że nie pieniądze są wyznacznikiem tego, jak mieszkamy i co mamy u siebie w domu.
Szelągowska przyznała, że wychowywanie córki, która przyszła na świat dwa lata temu, przychodzi jej o wiele łatwiej. Gwiazda nie ukrywa, że spora w tym zasługa niani.
Wtedy byłam skazana na dziecko 24 godziny na dobę. I dokładnie chcę użyć słowa „skazana”. Z Wandą jest inaczej. Pracuję i ona to wie. Ma nianię, często zabieram ją ze sobą do biura. Syn i córka, dwa inne światy złączone w mojej galaktyce. Nie jestem urodzoną matką. Gdybym tylko miała zajmować się dziećmi, zwariowałabym, choć bardzo je kocham - zakończyła.
Rozumiecie jej bolączki?