"Rolnik szuka żony" cieszy się niesłabnącą popularnością wśród widzów TVP. Perypetie gospodarzy w poszukiwaniu miłości śledzą miliony Polaków, a telewizja publiczna co roku serwuje nowe niespodzianki w reality show. Jednocześnie jest to jedna z najpilniej strzeżonych produkcji telewizyjnych w Polsce.
W regulaminie i umowach podpisywanych przez uczestników jest wiele zasad, którym muszą się podporządkować. Jak informuje Pomponik, przypominają one zasady obowiązujące w "Kuchennych Rewolucjach" i są bezwzględnie egzekwowane.
Za ujawnienie tajemnicy programu i jego zakończenia przewidziane są wysokie kary. Były uczestnik show zdradził, jakie sankcje grożą rolnikom.
Najniższa kara w "Rolniku" wynosi 20 tysięcy złotych, a najwyższa prawie 100 tysięcy. To dlatego chłopaki boją się rozmawiać o tym, co działo się podczas nagrań nawet między sobą - mówi Pomponikowi były uczestnik.
Takie kary mogą też dostać pracownicy firmy producenckiej i TVP. Każdy z uczestników ma też swojego "anioła stróża", który czuwa nad przebiegiem nagrań.
Okazuje się, że w umowach zawarte są klauzule dotyczące trzeźwości rolników, którzy w trakcie nagrań zobowiązani są do abstynencji.
Spodziewaliście się takich restrykcji?