Na początku lipca media obiegła smutna wiadomość o zaginięciu znanej z hitowego serialu Glee Nayi Rivery. Aktorka wraz ze swoim 4-letnim synem wypłynęła na kalifornijskie jezioro Piru. Gdy po kilku godzinach przypadkowy żeglarz znalazł samotnie dryfującego łodzią chłopca, rozpoczęły się intensywne poszukiwania 33-latki. Niestety po kilku dniach z jeziora wyłowiono ciało Rivery.
Według zeznań 4-letniego Joseya Naya Rivera zniknęła w wodzie tuż po tym, jak wciągnęła syna na pokład łodzi. W toku śledztwa ustalono, że aktorka prawdopodobnie chciała uratować chłopca przed utonięciem, jednak jej samej nie wystarczyło już sił, aby dotrzeć na powierzchnię. Z czasem w mediach zaczęło pojawiać się jednak coraz więcej teorii w sprawie śmierci Rivery. Niektórzy uważali nawet, że 33-latka mogła próbować popełnić samobójstwo.
Zobacz również: Były mąż Nayi Rivery przerywa milczenie po śmierci aktorki: "TĘSKNIMY ZA TOBĄ" (FOTO)
Pogłoskom o samobójstwie Nayi Rivery zdecydowanie zaprzecza jednak opublikowany w czwartek akt zgonu aktorki. Jako oficjalną przyczynę śmierci gwiazdy wskazano w nim bowiem utonięcie. Według dokumentu do tragicznego zgonu Rivery doszło w ciągu zaledwie kilku minut.
Aby dokładniej zbadać okoliczności śmierci Nayi Rivery, wykonano również sekcję zwłok. Na jej podstawie stwierdzono, że tragiczne zdarzenia na wodach jeziora Piru były jedynie nieszczęśliwym wypadkiem. W organizmie Rivery nie wykryto również obecności alkoholu czy narkotyków.
Akt zgonu Rivery potwierdził także, że pogrzeb serialowej Santany Lopez odbył się w zeszły piątek. Aktorka spoczęła na słynnym cmentarzu Forest Lawn Memorial Park w Hollywood Hills. Na jego terenie pochowani zostali również m.in. Carrie Fisher, Debbie Reynolds, Bette Davis czy Paul Walker.
Zobacz również: Naya Rivera nie żyje. Władze twierdzą, że RATOWAŁA SYNA przed utonięciem: "Ocaliła go, ale nie miała siły uratować siebie"