O tym, że Dagmara Kaźmierska ma za sobą odsiadkę w więzieniu, wie już chyba każdy. W 2009 roku "królowa życia" została zatrzymana i skazana prawomocnym wyrokiem za "stręczycielstwo, sutenerstwo i zmuszanie młodych kobiet do prostytucji". Zakład karny opuściła jednak dużo wcześniej, bo po 14 miesiącach.
Mroczna przeszłość Dagmary Kaźmierskiej ujawniona. Szokujące szczegóły
W książce "Prawdziwa historia Królowej Życia" Dagmara wspomniała, że "jeśli ktoś jest ciekawy szczegółów sprawy, to niech sobie jedzie do sądu i poczyta akta". Tak też zrobiła redakcja portalu Goniec. Serwis opisuje relację 24-letniej wówczas kobiety, Marii A. (imię i nazwisko zmienione).
Kobieta w zeznaniach zrelacjonowała, że trafiła na ludzi Dagmary, którzy ustalali z nią stawki za usługi. Połowę tego, co zarobiły ich "podwładne", otrzymywała właśnie Dagmara Kaźmierska. Wedle relacji Gońca "królowa życia" chciała nawet wysłać Marię do Austrii, gdzie mogłaby dorobić w euro. Kobietom, które na nią zarabiały, miała wciąż powtarzać, że "mają uprawiać z klientami seks w taki sposób, jaki chcą, bo przecież za to płacą".
Czułam się źle, czułam się brudna, miałam do siebie pretensje - zacytowano jej słowa.
Dalej z cytowanych akt sprawy dowiadujemy się, że Jacek K., nazywany w tekście "człowiekiem od wszystkiego", zaproponował jej amfetaminę, którą miała kupować od niego za 100 złotych. Tu zeznania są jednak rozbieżne: Kaźmierska twierdziła, że jest przeciwniczką narkotyków, Maria z kolei, że nakłaniała kobiety do nałogu. Osobiście "królowa życia" miała natomiast nigdy nie dystrybuować "podwładnym" środków odurzających.
Nieraz mówiła, żeby przestały pić i żeby lepiej wzięły ekstazy lub spida. Ona jednak sama nigdy nie rozdawała tych tabletek - Goniec cytuje zeznania Marii. Dagmara oficjalnie zabroniła narkotyków w agencji, ale Jacek K. przywoził dziewczynom, co chciały i ona o tym wiedziała. Jak któraś nie chciała wziąć, to dosypywano im to do alkoholu. Wtedy były bardziej seksowne.
"Druga twarz" Dagmary Kaźmierskiej. Przemoc miała być na porządku dziennym
Maria zeznała też, że była zmuszana do opalania się na solarium, Choć wiedziano, że zmaga się z nowotworem. W sądzie kobieta przyznała, że przerzut do nerki "prawdopodobnie zawdzięcza Dagmarze". Z "Heidi" próbowała uciec kilkukrotnie.
Maria opisała, że kazano jej pracować, gdy była zbyt zmęczona i odurzona, aby wstać z łóżka. Grożono, że jeśli tego nie zrobi, to przyjdzie Krzysiek. Ten - według zeznań Henryka B. - był "straszakiem" w przypadku niesubordynacji i każda z pracownic na początku musiała odbyć z nim stosunek. Karą za odmowę miał być kolejny seks z Krzyśkiem.
Kobieta zeznała, że po próbie ucieczki z "Heidi" po niespełna dwóch miesiącach Dagmara miała ją pobić. Od tej pory według zeznań miała być bita regularnie, czasem bez powodu. Z akt sądowych dowiadujemy się, że Kaźmierska starała się nie zostawiać śladów, ale nie zawsze się to udawało.
Ten ślad to po obcasie Dagmary. Kopnęła mnie, ale już nie pamiętam za co - miała zeznać, pokazując bliznę na kostce.
Kobieta opisała też, co działo się, gdy wróciła do agencji po nieudanej próbie ucieczki.
Dagmara krzyczała na mnie i biła mnie rękami po całym ciele. Mówiła, że k*rwa to nie człowiek, że pozabija nas wszystkich, że nikt nam nie pomoże. Jak skończyła, Ruski chwycił mnie za szyję i zaczął mnie straszyć, że jak jeszcze raz ucieknę, to on się mną zajmie. Zostałam zaciągnięta do pokoju i zamknięta na klucz - wspominała kobieta ze łzami w oczach.
Tak Kaźmierska traktowała "podwładne". Gwałt miał być karą
Na tym konsekwencje próby ucieczki miały się nie skończyć. Według zeznań kobiety przyszedł do niej wspomniany Krzysiek i zaczął się rozbierać i jej kazał zrobić to samo. Po wszystkim miał wstać i po prostu wyjść. Kobieta twierdziła, że nie miała siły się bronić.
To jest kara - miała do niej rzucić po fakcie Kaźmierska.
W skutecznej ucieczce miał jej pomóc "człowiek od wszystkiego" Jacek K. W 2009 roku policja rozbiła grupę, która prowadziła agencję. Dagmarę skazano na cztery lata więzienia - po apelacji wyrok skrócono do trzech lat. W treści akt, do których dotarła redakcja Pudelka, wyrok uzasadniono następująco:
Oskarżonej Dagmarze Kaźmierskiej, za przypisane przestępstwa, Sąd wymierzył (...) łączną karę pozbawienia wolności w wymiarze 4 lat. Kary w powyższym wymiarze są w ocenie Sądu adekwatne do stopnia zawinienia i do znacznego stopnia szkodliwości popełnionych przez oskarżoną czynów. Wymiar kar orzeczonych w tym przypadku nie może być uznany za wygórowany, czy rażąco niesprawiedliwy, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę ciężar gatunkowy przypisanych jej czynów. Zachowania oskarżonej podejmowane były z pełną premedytacją i świadomością ich bezprawności, jak również w poczuciu zupełnej bezkarności. Te właśnie okoliczności, a ponadto fakt, iż to z jej inicjatywy prowadzona była agencja towarzyska objęta niniejszym postępowaniem i to przez flagi, bo ponad 4-letni okres i to ona przejawiała największe zaangażowanie i największą determinację w osiągnięciu zamierzonych celów, przemawiał na niekorzyść przy ustalaniu wysokości poszczególnych kar. Jako okoliczność łagodzącą Sąd wziął pod uwagę wcześniejszą niekaralność oskarżonej.
Do tego, jakoby stosowała gwałt jako karę, Dagmara Kaźmierska nigdy się nie przyznała. Jej tłumaczenia sąd uznał za niewiarygodne.
Oskarżona także i w tym przypadku nie przyznała się do popełnienia zarzucanego jej czynu, jednak jej wyjaśnienia, pozostające w sprzeczności z przywołanym powyżej materiałem dowodowym i sprowadzające się do prostej negacji zeznań pokrzywdzonej należało uznać za niewiarygodne, będące jedynie linią obrony oskarżonej i zmierzające do uniknięcia odpowiedzialności karnej za to przestępstwo.
"Goniec" chciał zapytać Dagmarę o to, jak traktowała podwładne w agencji "Heidi", jednak ta miała jedynie stwierdzić, że "nie ma ochoty na wywiady". Na nasze pytanie, czy zapoznała się z treścią tekstu serwisu, odpowiedziała:
Nie zapoznałam, bo nie miałam czasu. Pozdrawiam.