W poniedziałek media obiegła przykra informacja potwierdzająca, że Jeremy Renner uległ poważnemu wypadkowi. Aktor znany między innymi z "Hawkeye" został poszkodowany przez pług śnieżny po tym, jak działająca maszyna jechała bez kierowcy. Renner starał się odzyskać kontrolę nad pojazdem i chciał do niego wskoczyć, co poskutkowało "tępym urazem klatki piersiowej i urazami ortopedycznymi".
W związku z rozległymi obrażeniami Renner miał przejść już dwie operacje, a wszystkim zmartwionym jego stanem sam niedawno podziękował za wsparcie. Media donosiły też, że po tragicznym incydencie aktor był przytomny, a przed przyjazdem ratowników pierwszej pomocy udzielili mu sąsiedzi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z informacji, jakie podał niedawno TMZ, wynika, że tabloidowi udało się dostać do rejestru połączeń, skąd opublikowano rozmowę 51-latka z operatorem numeru alarmowego.
Ponoć w tle dało się usłyszeć jęki aktora, ponieważ ten miał mieć ekstremalne trudności z oddychaniem z powodu zapadnięcia się klatki piersiowej i zmiażdżenia górnej części tułowia. Ponadto TMZ ujawnił również, że Renner, jak wynika z rozmowy, obficie krwawił.
Informacji tych jednak nie potwierdziło biuro szeryfa hrabstwa Washoe, ponieważ ich zdaniem nie ujawniono jeszcze treści połączenia pod 911. Darin Balaam, szeryf hrabstwa, podczas wtorkowej konferencji powiedział jedynie, że aktor został "przejechany" przez "niezwykle duży sprzęt do usuwania śniegu" o wadze co najmniej 14 330 funtów (czyli niemal 6,5 tysiąca kilogramów).
Tabloid donosi, że z pomocą gwiazdorowi Marvela ruszył jego sąsiad, który okazał się być lekarzem. Mężczyzna założył mu opaskę uciskową na nogę i czekał do momentu pojawienia się służb. Potem Renner został przetransportowany śmigłowcem do pobliskiego szpitala.
W dniu wypadku przedstawiciel aktora przyznał, że jego klient był wtedy w "krytycznym, ale stabilnym stanie".