Każdy kto przez ostatni czas zaglądał na instagramowy profil Natalii Siwiec, mógł stwierdzić, że wyprowadziła się ona do Meksyku, a później do Miami. Celebrytka przebywała na Półwyspie Jukatan przez długie tygodnie, a gdy któryś z fanów zarzucił jej, że nie spędza kwarantanny w domu, zasugerowała, że to tam jest "jej miejsce". W ostatnich tygodniach Natalka wraz z mężem Mariuszem i i córką Mią spędzali luksusową kwarantannę w wili przyjaciół w Miami. W końcu Miss Euro uznała, że ma dość paradowania w bikini na egzotycznych plażach i zatęskniła za Polską. Właśnie zrelacjonowała w sieci swoją długą i męczącą podróż do ojczyzny.
Zobacz też: Zalękniona Natalia Siwiec prawi na Instagramie o koronawirusie: "Przeraża mnie BEZMYŚLNOŚĆ LUDZI"
Gdy zamieściła na Instagramie zdjęcie córeczki Mii na opustoszałym lotnisku, internauci zaczęli dopytywać o logistykę całej przeprawy. Przypomnijmy, że rządowy program "lot do domu" już się zakończył, a pasażerski ruch lotniczy nad polską jest cały czas wstrzymany.
My również czekamy na lot do Wrocławia z Miami, ale nie ma. Jak wam się udało wrócić? - dociekali followersi.
Przez Londyn i Niemcy, później samochodem - wyznała Siwiec. Przeszczęśliwi, ale dziadków zobaczymy za 2 tygodnie - dodała influencerka.
Wygląda więc na to, że Natalia nie zapomniała o tym, że wraz z rodziną musi poddać się obowiązkowej kwarantannie. Podczas wywodu na InstaStory Siwiec starała się omijać temat szalejącej epidemii. Skupiła się na... wysuszonej skórze.
Sucha skóra, mega zmęczenie i katar od klimy w samolocie, ale mega szczęśliwi, że po 40 godzinach podróży dotarliśmy do domu - napisała. Nawet nie chce mi się jeszcze rozpakowywać walizek, więc zrobię sobie peeling i jakąś maseczkę - stwierdziła rezolutnie.
Współczujecie Natalii problemów?