Kinga Rusin kilka lat temu postanowiła porzucić pracę w telewizji i wyruszyć w niekończącą się podróż. Była prowadząca "Dzień dobry TVN" pozostaje jednak w stałym kontakcie ze swoimi fanami na Instagramie, gdzie relacjonuje swoje egzotyczne wojaże i donosi, w jakim zakątku świata się aktualnie znajduje. Jakiś czas temu wraz z ukochanym zwiedzała między innymi Australię, Indie czy Meksyk. Kinga i jej ukochany Marek Kujawa szczególnie upodobali sobie Kostarykę, w której to osiedli na dłużej. Niedawno dziennikarka publikowała fotki z kostarykańskiej willi, pisząc, że "stęskniła się za domkiem".
Celebrytka kilka dni temu pochwaliła się również romantycznym kadrem ze swoim ukochanym. Dziennikarka zaprezentowała sesję zdjęciową z deskami surfingowymi na tle słońca. Surfing - jak właśnie się okazało - jest szczególnie bliski sercu Kingi. Prezenterka opublikowała właśnie obszerny post, w którym to opowiedziała o swojej pasji. Na początku zdradziła, że jest to sport dla rannych ptaszków, bo już o godzinie 5:30 zrywa się z łóżka, by "szukać" fal.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kinga Rusin zachwyca się surfingiem
Pobudka o 5:30 (wcześniej niż do DDTVN), a ja zrywam się z łóżka z uśmiechem! Po co? Żeby "szukać" fal! Ależ mnie wciągnęło! Widzicie determinację na mojej twarzy? A jeszcze rok temu, kiedy zaczynaliśmy w Kostaryce zabawę na dużych deskach, blisko brzegu, w tzw. "białej wodzie", myślałam, że to będzie zaledwie przerwa w pracy, taka alternatywa dla spaceru. A tu nagle narodziła się pasja i chęć przełamywania kolejnych barier, w tym zwykłego strachu. Każda fala to wyzwanie! Już samo dopłynięcie na line-up (miejsce załamywania się fal) to nie lada wysiłek, a później jest już tylko… gorzej - zaczęła swój wpis.
Dalej Kinga wyjaśniła, że surfing jest jednym z najbardziej ekstremalnych sportów, jakie kiedykolwiek uprawiała...
Surfing to potężna dawka adrenaliny i zdecydowanie najtrudniejszy (najbardziej ryzykowny) sport, jaki dotychczas uprawiałam (a kilka ekstremalnych mam już w CV). Jestem na początku drogi, już nie w "przedszkolu", ale ciągle gdzieś w połowie podstawówki… - kontynuowała swoją opowieść.
Kinga Rusin opowiada o trudnościach w surfowaniu
Rusin wytłumaczyła, że w surfingu nie tylko technika i doświadczenie mają ogromne znaczenie, ale i walka z żywiołem, jakim jest ocean. Celebrytka zauważyła, że wystarczy tylko mały błąd, by surfowanie przestało być przyjemne...
W surfingu koordynacja i ogólna sprawność to jedno, technika i siła to drugie, doświadczenie to trzecie, ale tu jeszcze dochodzi intuicja oraz umiejętność "czytania" oceanu i to jest już wyższy stopień wtajemniczenia. Mały błąd i lądujesz pod falą, która wciąga Cię w "wirówkę". Jak masz pecha i trafisz na set (sekwencja fal), to ledwo wypłyniesz na powierzchnię, a już zalewa cię kolejna fala, i mówimy tu czasami o "ścianach" wody, które załamują się tuż nad twoją głową. Kilka razy tego doświadczyłam, bo za szybko "spadłam" z deski… Frycowe przy nauce trzeba zapłacić - pisała na Instagramie.
Zapalona surferka oznajmiła jednak, że mimo wszelkich niedogodności i z pełną świadomością ryzyka - i tak nie może się doczekać każdego kolejnego dnia, w którym będzie mogła wskoczyć na fale. Dziennikarka opublikowała również serie zdjęć, na których widać umięśnioną Rusin, która z zaciętym wyrazem twarzy skupia się na łapaniu fali.
Zazdrościcie jej takiej pasji?