Przez ostatnie lata wielokrotnie przekonaliśmy się, jak łatwo gwiazdy mogą raz na zawsze zszargać swoje dobre imię. W przypadku wielu prominentów jedna zła decyzja okazywała się gwoździem do "show biznesowej" trumny, podczas gdy niejeden celebryta na własne życzenie "ciężko" pracował na swój upadek, głęboko wierząc w to, że "osoby publiczne mogą więcej".
Dobrym przypadkiem takiej gwiazdy jest Lea Michele, która zadebiutowała na małym ekranie rolą Rachel Berry w serialu Glee. Choć plotki o "trudnym charakterze" Amerykanki krążyły w kuluarach już od wielu lat, dopiero "spowiedź" koleżanki Michele z planu hitowej produkcji dla nastolatków sprawiła, że opinia publiczna ujrzała aktorkę w zupełnie nowym świetle. Przypomnijmy: gdy Michele wyraziła swoją solidarność dla Afroamerykanów zmagających się z opresją, potępiając przy tym wszelkie rasistowskie zachowania, Samantha Ware wróciła pamięcią do pracy przy produkcji Glee, kiedy to Lea miała zrobić z jej życia "istne piekło".
Nie trzeba było długo czekać, żeby na 33-latkę posypały się gromy. Tweet Samanthy spowodował, że od celebrytki zaczęły odwracać się marki, z którymi współpracowała, a także wiele znanych koleżanek. Dwa dni po opublikowaniu feralnego tweeta skompromitowana aktorka postanowiła odnieść się do zarzucanych jej czynów, wrzucając na Instagram obszerne przeprosiny.
Jedną z najważniejszych lekcji, jakie wyciągnęłam w ostatnich kilku tygodniach jest to, że musimy poświęcić czas na słuchanie i poznawanie perspektyw innych ludzi - zaczęła swój wywód Michele. Każdej roli, jaką odegraliśmy, lub cokolwiek, co możemy zrobić, aby pomóc w zaniechaniu niesprawiedliwości, z którą się spotykają. Kiedy napisałam wczorajszego tweeta, miał to być okaz wsparcia dla naszych przyjaciół, sąsiadów i kolorowych społeczności w tym naprawdę trudnym czasie... Ale odpowiedzi, które otrzymałam na to, co opublikowałam, sprawiły, że skupiłam się również na tym, jak postrzegane było moje zachowanie przez innych członków obsady.
W dalszej części wpisu gwiazda Glee zapewniła, że nie przypomina sobie, aby kiedykolwiek nękała koleżankę z planu.
Chociaż nie pamiętam, abym kiedykolwiek wypowiedziała to konkretne stwierdzenie i nigdy nie osądzałam innych po ich pochodzeniu lub kolorze skóry, to nie o to w tym chodzi - stwierdziła. Ważne jest to, że wyraźnie działałem w sposób, który rani innych ludzi. Czy to moja uprzywilejowana pozycja i perspektywa sprawiły, że czasami byłam postrzegana jako osoba niewrażliwa lub nietaktowna, czy też była to po prostu moja niedojrzałość, teraz wiem, że byłam nieznośna i to bez żadnego konkretnego powodu. Przepraszam za swoje zachowanie i ból, który spowodowałam. Wszyscy możemy się rozwijać i zmieniać, a ja przez ostatnie kilka miesięcy szczególnie intensywnie rozmyślałam o swoich własnych wadach.
Na koniec Lea przypomniała, iż za kilka miesięcy powita na świecie swoje pierwsze dziecko, zapewniając, że już stała się "lepszą osobą".
Mam kilka miesięcy do zostania matką i wiem, że muszę dalej pracować nad sobą i brać odpowiedzialność za swoje działania, aby być prawdziwym wzorem do naśladowania dla mojego dziecka. Aby móc przekazywać lekcje i błędy. Aby mogli się ode mnie uczyć. Wysłuchałam wszystkich krytycznych uwag, staram się uczyć i choć bardzo mi przykro, w przyszłości będę lepsza dzięki temu doświadczeniu - zakończyła.
Przekonały Was jej tłumaczenia?