Blankę Lipińską można lubić bardziej lub mniej, nie da się jej jednak odmówić wyjątkowej ambicji, z którą przez całe lata próbowała przebić się w polskim przemyśle rozrywkowym (niektórzy nazywają to "parciem na szkło"). Oprócz niewątpliwego sukcesu ekranizacji jej erotycznej powieści 365 dni do społecznego awansu "pisarki" przyczynił się romans z Aleksandrem Baronem, który od kilku tygodni zapewnia im stałą obecność w mediach.
Jako że 35-latka świetnie zdaje sobie sprawę z szumu, jaki wywołuje kolejnymi instagramowymi relacjami z byłym chłopakiem Julii Wieniawy, celebrytka stara się przyciągnąć uwagę Polaków właściwie na porządku dziennym. W przeciwieństwie do reszty społeczeństwa, zakochana Blanka doskonale sobie radzi z zamknięciem w czterech ścianach i traktuje przymusową kwarantannę jak miesiąc miodowy.
W niedzielę autorka "porno dla mamusiek" postanowiła raz jeszcze udowodnić, że Baron jest wręcz idealnym materiałem na męża, relacjonując moment, jak muzyk w pocie czoła składa dla ukochanej grilla.
Nastał ten sądny dzień - ekscytowała się Blanka.
Bardzo chętnie zaprezentuję wam ledwo złożonego grilla - odparł Alek. Będzie wypas. Jest 18:37, czas złożenia przewidziany jest na 19:30. Widzimy się za godzinkę. Wtedy będzie wszystko przygotowane.
Widzimy się za trzy dni - rzuciła Lipińska, histerycznie się przy tym śmiejąc.
W międzyczasie znana ze swojego ekstrawaganckiego stylu pisarka postanowiła nieco zmienić swój "ostry" look i zafarbować włosy na... różowo.
Kiedy próbujesz zakryć odrost za wszelką cenę - napisała na zdjęciu z farbą na głowie.
Niedługo potem dumna gwiazdka zaprezentowała światu ostateczny efekt ciężkiej pracy ukochanego, dopisując "@alekbaron zaimponowałeś mi. Jaram się max".
Jak myślicie, czy już niedługo będziemy świadkami wielkiego, celebryckiego ślubu?