Samuel Pereira wyrósł przez lata na prominentną osobistość po prawej stronie polskiej polityki. Dziennikarz TVP słynie z konserwatywnych poglądów i stawania w obronie "tradycyjnej rodziny", której zagraża nawet hostel interwencyjny dla osób LGBT. Pereira, jako członek ekipy Telewizji Polskiej, ma zresztą na ten temat niejedno do powiedzenia.
Choć Samuel Pereira był już uwikłany w kilka medialnych afer, to do tej pory jakimś cudem spadał na cztery łapy. W przeszłości dziennikarz kilkakrotnie angażował się w polityczne przepychanki, a nawet publicznie kłócił się z matką swojego dziecka, która oskarżyła go o utrudnianie kontaktu w widywaniu ich wspólnej pociechy. Można zatem uznać, że Pereira raczej nie stroni od kontrowersji.
Przypomnijmy: Samuel Pereira odpowiada na zarzuty żony: "Sąd przyznał mi opiekę nad dziećmi, bo matka je porzuciła" (TYLKO U NAS)
Co ciekawe, teraz dziennikarz stał się bohaterem kolejnej afery. Nie wynika ona jednak z poglądów szefa portalu TVP Info, lecz z posta, który opublikował na Twitterze. W poniedziałek w godzinach wieczornych Pereira udostępnił na swoim koncie zdjęcie zachodzącego słońca i pochwalił się, że "zrobił trochę kilometrów" na rowerze.
Dziś postanowiłem sobie zrobić trochę kilometrów na rowerze i to była słuszna koncepcja. Zachód słońca w Warszawie dla Was - napisał.
Teoretycznie nie byłoby w tym oczywiście nic dziwnego, jednak internauci szybko zorientowali się, że Pereira wykonał zdjęcie, jadąc... tramwajem. Wszystko przez ślady na szybie, przez które dziennikarz stał się obiektem drwin. Samo zdjęcie natychmiast stało się obiektem licznych przeróbek, a wielu poddawało nawet w wątpliwość "rowerową przejażdżkę" Samuela i zarzucali mu kłamstwo.
"Świat się panu kroplami pobrudził", "Masz brudne szyby w tym rowerze", "Ma pan poręcze autobusowe w rowerze?", "Kilka kilometrów na rowerze autobusem? Grubo", "Rower z szybami i klimatyzacją", "Jeździłeś rowerem w tramwaju?" - drwili internauci.
Samuel chyba poczuł się dotknięty ilością memów i publikacji na temat swojej wpadki, bo odniósł się do niej dzień później. Na jego koncie pojawiło się krótkie oświadczenie, w którym twierdzi, że faktycznie udał się na przejażdżkę, ale potem wsiadł w tramwaj i udał się na spotkanie. Jednocześnie pożalił się, że "jazda rowerem w komunikacji miejskiej" stała się pretekstem do posądzania go o kłamstwo.
Po popołudniowej przejażdżce rowerowej wsiadłem w tramwaj i pojechałem na spotkanie. W drodze wrzuciłem takie zdjęcie. Nawet nie przyszło mi do głowy, że dla niektórych stanie się to pretekstem do zwyzywania mnie od kłamców... - ubolewał.
Współczujecie?