Mijające tygodnie w show biznesie upłynęły pod znakiem zmian w dwóch popularnych śniadaniówkach. Redakcję Dzień Dobry TVN opuścili Piotr Kraśko i Kinga Rusin, którzy teraz realizują się na innych polach, a w konkurencyjnym Pytaniu na śniadanie miejsce Macademian Girl i Roberta El Gendy'ego mają wkrótce zająć Katarzyna Cichopek i Maciej Kurzajewski.
O ile Kinga Rusin i Piotr Kraśko rozstali się z redakcją pasma śniadaniowego TVN w pełnej zgodzie, to nieco gorzej rysuje się dość napięta sytuacja w Telewizji Polskiej. Rozwiązanie umowy z eksblogerką i jej ekranowym partnerem miało przebiegać w dość nerwowej atmosferze, a o praktykach w tamtejszej redakcji mówi się w mediach już od jakiegoś czasu.
Choć nie ujawniono powodów zwolnienia Macademian Girl i Roberta El Gendy'ego z programu, to jeden z tabloidów ujawnił, że mogło chodzić o niską oglądalność w czasie emisji odcinków śniadaniówki z ich udziałem. Do tej pory sami zainteresowani nie komentowali sprawy, jednak Tamara w końcu postanowiła przerwać milczenie i opowiedziała o usunięciu z wizji ze swojej perspektywy. Zrobiła to oczywiście za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Jeżeli się rozstają dwie strony, to warto się grzecznie pożegnać, podziękować i nie rozpowiadać czegoś, co nie jest prawdą. (...) To nie jest prawda, że podziękowano nam z powodu niskiej oglądalności. My z Robertem daliśmy całe serce temu programowi, wiem, że on może powiedzieć to samo - zdementowała ze stoickim spokojem celebrytka.
Jaki był więc powód zwolnienia Tamary z Pytania na Śniadanie? Otóż jak sama twierdzi, poszło o niekorzystne warunki umowy, które próbowano na niej wymusić pod groźbą zastąpienia jej inną prowadzącą. Usiłowano bowiem uzyskać jej zgodę na dołączenie do Impresariatu Telewizji Polskiej, czyli nowej komórki TVP, która za część zarobków pracowników ma im załatwiać zlecenia w mediach. Rzecz jednak w tym, że Macademian Girl nie wyraziła na to zgody.
De facto moje zarobki w telewizji to była drobna część tego, na co się składa cała moja praca. (...) W telewizji wcześniej było tak, że dostawaliśmy kontakty i wymienialiśmy usługę za wynagrodzenie. Idea Impresariatu TVP jest taka, że jeszcze dodatkowo pobierają za to procent. Tu pojawił się problem, bo dla mnie jako influencerki, taka umowa jest niekorzystna. Ona zakłada często wyłączność, ja nie mogę nic zrobić bez zgody stacji, o wszystko muszę pytać. Oczywiste jest, że dla kogoś, kto jest influencerem, działa na tak wielu polach, ta umowa nie jest korzystna - podkreśliła i przypomniała, że
Okazuje się też, że odmowa celebrytki spotkała się ze sporą niechęcią jej przełożonych, którzy bombardowali ją mailami i nagabywali o podpisanie umowy właśnie z takową zgodą. Nasiliło się to szczególnie wtedy, gdy nadchodził czas podpisania nowego kontraktu. Influencerka nie zostawiła na byłych współpracownikach suchej nitki i stwierdziła wprost, że czuła się terroryzowana.
Ja i moja menedżerka dostałyśmy maila w godzinach nocnych, który miał w nagłówku, że albo podpiszemy umowę jutro, albo zdejmujemy Tamarę z weekendów. Czułam się po prostu terroryzowana, maile były wysyłane w takim tonie, tam nie było partnera do rozmowy - stwierdziła gorzko.
Co więcej, Tamara twierdzi, że w redakcji Pytania na śniadanie znalazły się osoby, które chciały jej zaszkodzić. Nie zdradza jednak, o kogo dokładnie chodzi.
De facto mnie i Robertowi zaszkodziły dwie osoby, których nie wymienię z nazwiska - one wiedzą, kim są. To są dwie osoby, które powinny być odpowiedzialne za produkcję programu, a dzięki którym nie mieliśmy od stycznia kolegiów. (...) Druga z osób, która nie prowadziła korespondencji, ale dodała swoje trzy grosze, nie miała nawet odwagi spojrzeć mi w twarz. Najtrudniejsze w pracy w telewizji jest to, że ktoś, kto Ci robi pod górkę, nie ma potem odwagi spojrzeć w twarz, jak już dopiął swego. To jest dla mnie niezrozumiałe - tłumaczy.
Jesteście zaskoczeni?