W środowym wydaniu nowych "Wiadomości" jednym z kluczowych tematów była kwestia wniosku o wotum nieufności dla ministra kultury i dziedzictwa narodowego, Bartłomieja Sienkiewicza. Członkowie poprzedniego rządu twierdzą, że minister przeprowadził zamach na media publiczne oraz demokrację.
Po przytoczeniu słów prezesa PiS-u, Jarosława Kaczyńskiego, o wspomnianym "zamachu na demokrację" - na antenie TVP1 pojawił się Donald Tusk. Obecny premier skomentował sytuację na konferencji prasowej, mówiąc: "Prezes Kaczyński nie jest w stanie zaakceptować sytuacji, gdy telewizja nie jest na jego telefon".
Wyemitowano także fragment, w którym przewodniczący Platformy Obywatelskiej odnosi się do zaplanowanego na czwartek 11 stycznia "Protestu Wolnych Polaków" organizowanego przez Prawo i Sprawiedliwość. Rafał Bochenek, rzecznik partii, zachęcał do udziału w wydarzeniu: "Wzywamy wszystkich Polaków, którym bliskie są ideały wolności, by wzięli udział w proteście. 11 stycznia wolni Polacy zaprotestują przed Sejmem przeciwko dyktatowi siły i łamaniu prawa przez rząd Donalda Tuska i sejmową koalicję".
11 stycznia będziemy protestować przeciw zgodzie rządu Tuska na przyjmowanie nielegalnych migrantów lub płacenie wysokich kar za odmowę ich przyjęcia, pomimo sprzeciwu blisko 11 milionów Polaków wyrażonego w referendum ogólnokrajowym. Próbuje się ukryć to przed Polakami, między innymi po to rządzący dokonali zamachu na wolność mediów publicznych - kontynuował Bochenek.
Tusk określił "Protest Wolnych Polaków" mianem "marszu milionerów", nawiązując do niedawno ujawnionych informacji o wysokich zarobkach byłych twarzy Telewizji Polskiej. Według dostępnych danych, Michał Adamczyk zarabiał rocznie ponad 1,5 mln, Marcin Tulicki 700 tys., a Samuel Pereira niecałe 440 tys. zł.
Bo zarobki byłych pracowników TVP można liczyć w milionach - usłyszeli widzowie "19:30".