Natalia Siwiec na początku stycznia znów wyleciała do meksykańskiego Tulum, z którego wróciła chwilę wcześniej, bo przed Bożym Narodzeniem. Pospiesznie wywiązała się z influencerskich obowiązków, zrobiła kilka zdjęć na tle śniegu i stwierdziła, że zima w Polsce jest jednak nie dla niej. Spakowała więc walizy, wzięła rodzinę pod pachę i wylądowała w Tulum, które od jakiegoś czasu jest mekką polskich celebrytów.
Meksyk, podobnie jak i Zanzibar, jest atrakcyjnym kierunkiem dla "gwiazd Instagrama", które w pogoni za lajkami szybko zapomniały o koronawirusie i bawią się na egzotycznych wakacjach niczym w polskim Mielnie w środku sezonu. Wiadomo: Mielno nie jest tak światowe i insta-friendly, a ryba ze smażalni nie pasuje do feedu tak jak kolorowe bowle serwowane pod palmą. Poza tym Meksyk nie zamknął swoich granic dla turystów, na Zanzibarze zaś nie wymaga się testów na COVID ani tym bardziej nie zna się pojęcia kwarantanny. Można się zatem poczuć jak prawdziwy król (tak, Basiu, mowa o Tobie). Rzeczywistość jest jednak brutalna: tak, tam też jest koronawirus, tylko że nikt nie zna jego prawdziwej skali, bo nikt nie prowadzi tam testów lub po prostu nikt się nimi nie przejmuje. W Meksyku, gdzie testy akurat obowiązują, obserwuje się gwałtowny wzrost nowych przypadków zachorowań.
Maseczki? Dystans społeczny? Zamknięte lokale, uwięzieni w domach ludzie? Zapomnijcie. Zapominają o tym i celebryci, którzy bawią się na egzotycznych wakacjach.
Natalia Siwiec, zapewne zupełnie nieświadomie, pokazała właśnie, jak wygląda druga strona wystudiowanych zdjęć z Instagrama. Celebrytka bawi się w Tulum z innymi "gwiazdami sieci" oraz z Karoliną Malinowską i Olivierem Janiakiem. Wszyscy tłoczą się na plaży, podrygują do muzyki, popijają koktajle, robią zdjęcie, a w międzyczasie zajmują się dziećmi. Zupełnie jak w Mielnie, tylko bardziej "światowo" i bez martwienia się o obostrzenia.
Przypomnijmy, że w kwietniu 2020 roku Olivier Janiak wystąpił w programie TVN-u Zostań w domu, gdzie pokazywał, jak ćwiczy domowymi sposobami, by utrzymać formę. Jak widać, przydała się do zabawy w Tulum.