Trwający od 2014 roku konflikt między Rosją a Ukrainą w ostatnich dniach coraz bardziej przybiera na sile, wprowadzając atmosferę niepokoju w całej Europie. W konsekwencji bezprawnych działań Władimira Putina politycy wielu krajów planują nałożyć sankcje na grożącego wojskową agresją prezydenta, próbując załagodzić napiętą sytuację. O niestabilnej przyszłości wypowiedziały się już niektóre osobistości ze świata polityki, które wyraziły solidarność z Ukraińcami.
Do dyskusji o konflikcie włączyła się również pochodząca z Kijowa Weronika Marczuk, która, choć od wielu lat rezyduje w Polsce, pielęgnuje swoje korzenie i na bieżąco śledzi informacje na temat ukraińskiej sytuacji. W jednym z Instagramowych wpisów gwiazda wsparła swoich rodaków, pisząc, że stara się aktywnie uczestniczyć w pomocy potrzebującym:
Każdego dnia bez ustanku w głowie myśli o Ukrainie. Każdego dnia, choć jedno działanie: czy to wywiad o sytuacji w kraju, wczoraj śpiewanie hymnu pod Ambasadą, pomoc ludziom w logistyce, dokumentach, organizacja pomocy dla Domów Dziecka na granicy z wojną, rozmowy, wspieranie, a przede wszystkim - podziw dla tych, kto tam na froncie albo i nie - pisała.
W rozmowie z Faktem Marczuk optymistycznie stwierdziła, że czuje strach przed działaniami Putina, jednak nie traci wiary:
Patrzę na tę sytuację na Ukrainie z niepokojem, podobnie jak wszyscy rodacy z którymi rozmawiam. Należy jednak zachować dystans. Wierzymy, że żadnej wojny nie będzie. Staram się wierzyć w pokojowe rozwiązanie sytuacji. Tylko to nam pozostało. Nastroje w narodzie jednak dają nadzieję, że będzie dobrze - mówi rozemocjonowana Marczuk.
Była żona Cezarego Pazury wspomniała też o mieszkającej na Ukrainie rodzinie:
W Polsce mam tylko mamę. Cała duża rodzina jest tam. Mój kuzyn jest oficerem. Jest na froncie. Ostatnio moja chrześnica, która mieszka w Charkowie, czyli w mieście, w którym sytuacja może dać się we znaki, napisała do mnie: "jak ty uważasz, chrzestna, czy będzie u nas wojna?". Bardzo mnie to wzruszyło - mówiła.
Na początku lutego w rozmowie z serwisem Co Za Tydzień stanowczo oznajmiła, że Ukraina nie chce brać udziału w wojnie:
Generalnie nikt nie ma wątpliwości, że Putin w każdej chwili może zaatakować, ale jego plany i żądania są jasne. Nie wierzę, że będą chcieli wejść głębiej. Wiedzą doskonale, że nic z tego nie będą mieć. Ukraińcy nigdy nie wejdą pod pręgierz i nigdy nie będą służyć "wrogom". Jeśli ktoś się szykuje na rzeź i tego chce we współczesnym świecie, mając jednocześnie u siebie burdel i ogromną opozycję, to musi być po prostu wariatem. To nie jest nasza wojna. Tak uważają Ukraińcy i ja się z tym zgadzam.
Na łamach magazynu Wprost Marczuk ze wzruszeniem pochwaliła swoich rodaków:
Moje siostry, ciocie, przyjaciele z Ukrainy mówią o tym, że mocno wierzą w naszą armię i w to, że wszystko będzie dobrze. Ten spokój i pokora jest nieprawdopodobna, a ja mam łzy w oczach, gdy o tym mówię - mówiła z emocjami. Wmawianie światu, że Ukraińcy są związani z Rosją "więzami pokrewieństwa" jest koniecznością. Tylko taka argumentacja tłumaczy imperialistyczne zapędy Moskwy - podsumowała.
Celebrytka cały czas z niepokojem obserwuje napiętą sytuację na Ukrainie.