Weronika Marczuk w podcaście "Tato, no weź!" opisała, przez jakie piekło musiała przejść, zanim została matką. 51-latka długo starała się o pociechę i wielokrotnie w tym czasie poroniła. Nie poddawała się, bo tak bardzo chciała założyć własną rodzinę. Nie dopuszczała do siebie myśli, że być może nigdy nie doświadczy uroków macierzyństwa.
Weronika Marczuk poroniła dziewięć razy
Weronika Marczuk w rozmowie z Kamilem Baleją dla Radia Złote Przeboje szczerze opowiedziała o bólu, z jakim się wtedy mierzyła:
Jestem typową Ukrainką. Jak się zaprę, to mnie nic nie zatrzyma. Ja umrę, ale zrobię to, co mam zrobić. Ja wiedziałam, że co by się nie stało, to ja doprowadzę do tego. Brałam pod uwagę wszystkie możliwości, łącznie z adopcją – powiedziała Marczuk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Droga do macierzyństwa była bardzo długa. Weronika Marczuk przyznała, że poroniła aż dziewięć razy, przy czym w ogóle nie liczy poronień "pomiędzy". Jedna z sytuacji była dla niej wyjątkowo ciężka, gdyż zabrakło ledwie trzech czy czterech tygodni, by dzieci mogły przeżyć. Wcześniej nic nie wskazywało na jakiekolwiek problemy, a jednak ciąża skończyła się z dnia na dzień:
Ja tylko cierpiałam strasznie, że tracę dzieci. Traktowałam je jako dzieci, a nie jako część drogi. To było najtrudniejsze, kiedy chowaliśmy bliźniaki. Były w siódmym miesiącu, to już dzieci trzyma się w ręku i to było bardzo, bardzo straszne – wyznała.
Weronika Marczuk wierzy, że w założeniu rodziny pomógł jej tata
Po tej stracie Weronika Marczuk odbyła poważną rozmowę. Ojciec nie mógł już patrzeć na jej cierpienia i prosił, by nie ryzykowała więcej swoim życiem i nie narażała się na kolejną stratę.
Córeczko, tym razem ja ciebie poproszę. Nie idź więcej w to, ja nie mogę patrzeć na to, jak moja córka cierpi. Ja nie mogę patrzeć, jak ty się męczysz. Ja wolę ciebie mieć, niż już mieć wnuków – powiedział jej wtedy ojciec, co wspomniała Marczuk.
Widział jednak jej determinację. Był już wtedy bardzo schorowany i zapewnił ją, że gdy w końcu umrze, postara się "załatwić" jej dziecko.
On mi po roku umiera i ja po roku mam Anię – podsumowała Weronika.