Dopiero co pisaliśmy o najnowszym wywiadzie Nataszy Urbańskiej i planowanym przez nią podboju międzynarodowego rynku muzycznego, a już na tapet wpadła kolejna gwiazda, która lubi pochwalić się zagranicznym sukcesem, zanim takowy osiągnie. Mowa naturalnie o Weronice Rosati, która z lubością od lat rozpowiada wszem i wobec o swojej obsesji na punkcie Elizabeth Taylor, przy okazji bezkrytycznie zachwycając się Stanami Zjednoczonymi. Tym razem również na łamach "Wprost" doszło do starcia dwóch showbiznesowych tytanek. Do wspólnej rozmowy z Werą usiadł nie kto inny jak dawno niewidziana Katarzyna Burzyńska. Jej efekt? Czysta komedia.
Na dobry początek czytelnik konfrontowany jest z kawalkadą pochwał na temat spalonego słońcem Los Angeles. Weronika najwyraźniej jest zdeterminowana, aby za wszelką cenę podtrzymać mit "american dream". Dowiadujemy się, jak wygląda codzienność Weroniki i jej córki Elizabeth (wiecie w końcu, po kim to imię) w raju na ziemi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mieszkając w Kalifornii, która słynie z fantastycznego klimatu i pięknej przyrody, blisko oceanu, czuję się jak w wakacyjnym kurorcie. Często w weekendy chodzimy z przyjaciółmi i ich dziećmi na plażę lub basen, do parków rozrywki, muzeum dla dzieci lub organizujemy wspólne pikniki. Teraz w ciągu tygodnia Ela chodzi na summer camp - ma tam bardzo rozwijające i ciekawe zajęcia, i świetnie się czuje w towarzystwie swoich koleżanek i kolegów. (...) Zwykle albo pracuję na planach filmowych, albo po prostu spędzamy sobie z Elą mój wolny czas w naszym ulubionym, pięknie położonym mieszkaniu w LA - czytamy peany.
Dalej jest już tylko ciekawiej. Weronika dokonała bowiem bezprecedensowego odkrycia. Choć zarówno ona, jak i ojciec Eli są z dziada pradziada Polakami, Weronika oznajmiła, że jej córka jest - uwaga - "rdzenną Amerykanką".
Nasze życiowe centrum jest w Los Angeles. Tu urodziła się Ela, stając się automatycznie rdzenną Amerykanką, tu chodzi do szkoły, tutaj mogę rozwijać się i pracować w swoim zawodzie, który wybrałam już w wieku 5 lat. Mam bardzo ciekawe środowisko zawodowe, wielu wspaniałych przyjaciół.
Katarzyna Burzyńska zahaczyła też o temat emisji w TVN zapomnianego (ze słusznych względów) filmu z Nicolasem Cagem w roli głównej. Przypomnijmy, że Rosati była wielce zawiedziona faktem, iż przy promowaniu obrazu nie informowano, że pojawia się tam w roli żony Cage'a. Nie pomyślała najwyraźniej, że stacja chciała oszczędzić jej po prostu wstydu. Film ma na Rotten Tomatoes zaledwie 17% pozytywnych recenzji.
Weronika wciąż ma do stacji żal o to, że umniejsza jej osiągnięciom.
Ja od początku kariery mierzę się z tym, że pewne rzeczy przechodzą w Polsce niezauważone albo świadomie pominięte. Projekty, w których gram, to raczej projekty popularne lub cenione w międzynarodowym świecie filmowym. Wydaje mi się, że niektórzy dziennikarze nie zadają sobie trudu, żeby sprawdzić informacje u źródła. Ja cały czas gram: gram w międzynarodowych filmach, filmach polskich, ale to widocznie mniej ich interesuje.
Rosati, jak to ma w zwyczaju, zaczęła sypać jak z rękawa przykładami udanych filmów ze swoim udziałem. Tych faktycznie trochę się znajdzie. Na wypadek gdyby jednak mało Wam było tych samozachwytów, Weronika wymieniła nazwiska hollywoodzkich gwiazd, z którymi wystąpiła na planie.
Michael Douglas, Sylwester Stalone, Morgan Freeman czy Sharon Stone - ciągnęła Rosati.
Nie trzeba jednak Tomasza Raczka, aby stwierdzić, że profil Rosati na Filmwebie do najwybitniejszych raczej nie należy. Tu z pomocą przybywa jednak Burzyńska, która stawia pytanie tak tendencyjne, że aż zabawne.
Ty nigdy nie grałaś w szmirach, prawda?
Myślę, że twórcy szmir nie uważają mnie za aktorkę, która pasowałaby do ich filmów. Wydaje mi się, że mają swoją stałą stajnię aktorów i stale ich angażują. Postaci tych filmów cieszą się dużą popularnością wśród mniej wymagających widzów - odpowiada Weronika i asekuracyjnie dodaje:
Ale ja nie wzbraniam się, by grać kiedyś w takich produkcjach. Amerykańska aktorka, legenda - Bette Davis po latach swojej świetności, rolach w znakomitych filmach i zdobyciu kilku Oskarów, zagrała też, delikatnie mówiąc, w mniej ambitnych filmach. Gdy zapytano ją, czemu robi te chałtury, odpowiedziała: "Nieważne w czym gram, ważne, jak gram".
Ciekawi tylko, do jakiej rangi kina, skoro przecież nie do "szmir", Rosati zalicza takie arcydzieła jak choćby Porady na zdrady z 2017 roku? Przypomnijmy tylko, że ten oto film - z udziałem Rosati - zawiera w ramach lokalizacji produktu cały dialog skupiony wokół parówek.
Dowiadujemy się również, że poza fantastycznym résumé, córką rdzenną Amerykanką i pięknie położonym mieszkaniem w "el-ej" Weronika może pochwalić się także lepszym sortem genów. Przy okazji pada informacja, że nasza duma narodowa uczęszczała na zajęcia w cyrku. Na pytanie o troskę o swoją kondycję Rosati odpowiada:
To nie jest kwestia Ameryki, ale genów, mam to we krwi. Mój tata kilka razy w tygodniu jeździ na rowerze. Ja, jak miałam 7-8 lat, prosiłam mamę, by zapisała mnie na basen, tenis, balet, akrobatykę, nawet na zajęcia w cyrku. Odkąd pamiętam, zawsze ćwiczyłam. Dziś najchętniej chodzę na hiking - marsz po wzgórzach - i jogę.
Powinniśmy się czuć dumni, że mamy tak wybitną rodaczkę?