Do mediów wciąż docierają kolejne informacje na temat tragicznej śmierci alpinisty Kacpra Tekielego. Mąż Justyny Kowalczyk zginął w wyniku lawiny śnieżnej w szwajcarskich Alpach, gdzie w ostatnich dniach zdobywał kolejne czterotysięczniki. Ciało mężczyzny, który samotnie wybrał się na wyprawę w szwajcarskim rejonie Jungfrau, zlokalizowano dzień po zgłoszeniu jego zaginięcia. Tragiczną w skutkach wyprawę alpinisty i akcję ratunkową miejscowych służb opisała jedna z lokalnych gazet, "Berner Oberländer".
19 maja w sieci pojawił się wpis Justyny Kowalczyk poświęcony mężowi. Mistrzyni olimpijska udostępniła zdjęcie z ostatniej wyprawy ukochanego w szwajcarskie Alpy, opatrzone przejmującym podpisem. Na fotografii można zobaczyć, jak Tekieli pozuje na szczycie Jungfrau, świętując tym samym jego zdobycie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak doszło do wypadku w górach? Przyczyna śmierci Kacpra Tekielego
Tymczasem policja i prokuratura wciąż prowadzą śledztwo, w którym starają się dociec, jak doszło do tragedii. Z ustaleń przedstawionych przez portal interia.pl wynika, że po zdobyciu Jungfrau Kacper najpewniej zaczął zjeżdżać ze szczytu. W czasie zjazdu doszło do podcięcia małej lawiny. W środowisku alpinistycznym nazywa się to niebezpieczne zjawisko "deską śnieżną".
W efekcie alpinista spadł 1200 metrów w dół. Szanse na przeżycie upadku w górach z takiej wysokości są bliskie zeru. Jak podaje portal, ciało mężczyzny było jednak w stanie pozwalającym na identyfikację, co oznacza, że "poduszka śnieżna" była głęboka.
Zmartwiona brakiem kontaktu z mężem Kowalczyk jako pierwsza zdała sobie sprawę, że ze wspinaczem dzieje się coś niepokojącego. Tekieli kontaktował się z nią co kilka godzin, a od dłuższego czasu mężczyzna milczał.