Aaron Carter zmarł w wieku zaledwie 34 lat. Amerykański piosenkarz, raper, aktor oraz młodszy brat Nicka Cartera z Backstreet Boys został znaleziony martwy w swoim domu w kalifornijskim Lancaster. Wiadomość o śmierci artysty zszokowała cały świat. Według ustaleń TMZ ciało celebryty miało zostać znalezione w wannie, a organy ścigania zostały poinformowane o zdarzeniu w sobotę o godzinie 11. Pierwsze informacje wskazywały, że Carter utopił się w wannie, we własnym mieszkaniu. Według najnowszych informacji ciało zmarłego wokalisty znalazła osoba, która opiekowała się na co dzień jego domem.
PRZECZYTAJ: Nie żyje Aaron Carter. Miał 34 lata
Aaron zyskał sławę jako dziecko. W wieku 9 lat wydał debiutancki album, który sprzedał się w milionie egzemplarzy. Piosenkarz wylansował kilka przebojów i jako nastolatek wyruszył trasę wraz z zespołem Backstreet Boys. Sława szybko zniszczyła życie piosenkarza. Od 15. roku życia Aaron walczył z uzależnieniem od narkotyków i alkoholu. Muzyk wyznał, że zmagał ze schizofrenią oraz zaburzeniami osobowości.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Aaron niedawno powiększył swoją rodzinę. W 2020 roku Carter i jego ukochana Melanie Martin powitali na świecie syna, Prince'a. Piosenkarz jakiś czas temu stracił prawa do opieki nad potomkiem na rzecz matki. We wrześniu zgłosił się jednak na odwyk, by odzyskać syna oraz uniknąć powrotu do nałogu po pięciu latach trzeźwości. Narzeczona Aarona pożegnała ukochanego w specjalnym oświadczeniu, które opublikował portal TMZ.
Zmarł mój narzeczony Aaron Carter. Kocham go całym sercem, moim zadaniem będzie wychowanie syna bez ojca. Proszę o uszanowanie prywatności mojej rodziny w czasie, gdy próbujemy pogodzić się ze stratą kogoś, kogo bardzo kochamy. Wciąż staramy się zaakceptować rzeczywistość. Dziękuję za myśli i modlitwy - napisała narzeczona Cartera, Melanie Martin.