W listopadzie zeszłego roku mediami wstrząsnęła wieść o śmierci Kamila Durczoka. Dziennikarz zmarł w wyniku "zaostrzenia choroby przewlekłej i zatrzymania krążenia" w wieku zaledwie 53 lat. Wkrótce głos zabrali jego bliscy, w tym brat Dominik Durczok i była żona Marianna Dufek, którzy mieli jednak zupełnie inne spojrzenie na to, jaki stosunek Kamila do wyniszczającej go choroby. Jego eksmałżonka ujawniła zresztą wiele więcej, w tym jego "nieprzyzwoite" zarobki jako szefa "Faktów".
Zobacz: Marianna Dufek ujawnia, ile Kamil Durczok zarabiał jako szef "Faktów": "To była NIEPRZYZWOITA KWOTA"
Mimo żałoby nikt chyba nie ma wątpliwości, że Kamil Durczok miał wiele na sumieniu. W 2019 roku dziennikarz był niechlubnym bohaterem wypadku samochodowego na autostradzie A1, który spowodował pod wpływem alkoholu. Co ciekawe, w trasie towarzyszyli mu wtedy nie bliscy, lecz Dymitr, jego wierny owczarek niemiecki. Po kolizji pies trafił do schroniska, jednak po kilku godzinach odebrał go stamtąd znajomy Kamila.
Przypomnijmy: TYLKO NA PUDELKU: W samochodzie rozbitym przez Kamila Durczoka był jego pies! TRAFIŁ DO SCHRONISKA
Mimo tego smutnego wydarzenia Dymitr był dla Durczoka prawdziwym przyjacielem. Po śmierci dziennikarza czworonóg trafił do jego matki Haliny i brata Dominika, którzy się nim zaopiekowali. Jak wtedy zapewniali w rozmowie z "Faktem", nie wyobrażali sobie, aby miało się stać inaczej.
Pięć lat temu straciła męża, w ubiegłym roku Kamila, którego bardzo kochała. Tak naprawdę pozostała sama. Został jej pies Dymitr, który jej towarzyszy i bardzo uatrakcyjnia codzienność - mówił Dominik.
Tym większym ciosem musiało być dla nich to, że Dymitr ostatnimi czasy wyraźnie podupadł na zdrowiu. Te przykre wieści ogłosił sam brat dziennikarza, który zorganizował publiczną zbiórkę na leczenie niegdysiejszego kompana Kamila. Jak dowiadujemy się z opisu zrzutki, pies od półtora miesiąca ma się zmagać z pogłębiającym się niedowładem czterokończynowym. Koszt diagnostyki i leczenia niestety wykracza poza ich możliwości, stąd prośba o pomoc.
Niestety dotychczasowe ścieżki leczenia oraz szerokie konsultacje środowiska weterynarzy na Śląsku nie przyniosły oczekiwanych efektów. Obecnie zmuszeni jesteśmy pogłębić diagnostykę obrazową we Wrocławiu w klinice pana prof. Marcina Wrzoska, która, mamy nadzieję, pozwoli postawić diagnozę i w sposób prawidłowy obrać leczenie, a która niestety będzie kosztowała około 2 tys. zł. (...) Obecnie przyjmowane sterydy Solu-Medrol kosztują nas około 300 złotych dziennie. Jeśli zechcielibyście pomóc kochanemu Dymisiowi będziemy dozgonnie wdzięczni - czytamy.
Prośba rodziny wynika zapewne z trudnej sytuacji materialnej, gdyż dziennikarz prawdopodobnie nie pozostawił po sobie żadnych oszczędności, o czym informowały media. Mówiło się nawet, że jego syn bał się konfrontacji z komornikami, bo Kamil zgromadził nie tylko majątek, lecz także ogromne długi.
Trauma po tragicznej śmierci ojca już i tak jest wystarczająco mocna, by dokładać do niej jeszcze spłacanie długów po nim. Tam nie było o co walczyć, on nie miał na to sił - mówił w styczniu informator Pomponika.