Wiktoria Gąsior jest jedną z tych osób, które poznaliśmy za sprawą "Hotelu Paradise". Niestety, jej przygoda z show nie należała do najprzyjemniejszych. Zawodniczka bikini fitness, delikatnie mówiąc, nie dogadywała się z resztą uczestników.
Przypominamy: "Hotel Paradise". Oburzeni zachowaniem dziewczyn widzowie uderzają w produkcję: "To podchodzi pod ZNĘCANIE PSYCHICZNE!"
Dzięki programowi Wiktorii udało się jednak zgromadzić na Instagramie całkiem spore grono fanów. To właśnie tam zamieściła ostatnio niepokojący wpis. Gwiazdka "Hotelu Paradise" opisała, że trafiła do szpitala psychiatrycznego. Uspokoiła jednak, że zgłosiła się tam na własne życzenie.
Choć początkowo była pełna nadziei, wkrótce oznajmiła, że placówka, do której się udała, nie jest dla niej odpowiednim miejscem. W obszernym wpisie wyznała, że w szpitalu nie zaznała upragnionej ciszy i spokoju. Co więcej, ubolewała, że miała problemy z otrzymaniem kroplówki, a leki na astmę podano jej dopiero po dobie. Po pewnym czasie jej post jednak zniknął.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W niedzielę celebrytka odezwała się do ponad 330-tysięcznej publiczności po raz kolejny. Pod zdjęciem, na którym szeroko się uśmiecha, pozując na tle szpitala, napisała:
Wczoraj, na własne żądanie opuściłam szpital psychiatryczny. Opowiem Wam, co się wydarzyło - zaczyna, następnie streszczając swój pobyt w placówce:
Przyjechałam do szpitala psychiatrycznego na moją prośbę. Chciałam tego. Chciałam w końcu odpocząć. Chciałam być wśród ludzi, którzy będą potrafili mi pomóc. Niestety, podejście personelu (oczywiście nie wszystkich, bo były wyjątki) przerosło moje oczekiwania. Od doby błagałam o kroplówkę nawadniającą, bo ciągle wymiotowałam i czułam się już tak odwodniona, jak po zawodach. Ledwo trzymałam się na nogach. Miałam już wenflon, bo przewieźli mnie prosto z oddziału ginekologicznego, gdzie trafiłam przez ostry ból kręgosłupa i jajnika. Jak już Wam wspominałam, mam krwawą endometriozę na prawym jajniku. Podłączenie tej kroplówki to byłaby dosłownie chwila. Nikt nie chciał mi podać płynów. Dostawałam tylko tabletki. Kolejne tabletki... Nie chcieli mi wydawać moich leków na astmę, bo: "Nie masz tego wpisanego w karcie". Kur*a, bo inaczej nie powiem. Trzem lekarzom na oddziale mówiłam, że mam astmę i podawałam nazwy leków. No cóż, po 24h prośby dostałam swoje leki i kroplówkę - relacjonuje oburzona, a następnie przybliża, jak wygląda codzienność w szpitalu, w którym spędziła ostatnie dni:
Wtedy zaczęłam mieć ataki nerwicowe ze względu na ilość osób dookoła i przede wszystkim hałas. Pielęgniarki miały za*ebisty sposób budzenia pacjentów - darły się nad uchem i wyciągały z łóżka. Czułam się jak kiedyś, na obozie harcerskim. Brakowało jedynie trąbki, bez kitu, i byłoby dokładnie tak samo. W trakcie ataków nerwicy płakałam i krzyczałam, że mam dość tego miejsca, bo traktują nas tutaj jak zwierzęta, a nie osoby chore. Nie było żadnej rozmowy z pacjentem. Dostałam silne leki uspokajające, po których spałam całą dobę - opisuje.
W dalszej części Gąsior ujawnia, jak placówka zareagowała na jej instagramowy wpis. Jak twierdzi, udostępniła go, aby "personel zaczął brać ją na poważnie".
O 23 wyciągnęli mnie za fraki na korytarz i opie*rzali za wstawienie filmu. Później zaprowadzili mnie do lekarza dyżurnego, gdzie znowu dostałam zje*ę, ale wtedy postawiłam na swoim - czytamy.
Następnie przytacza rozmowę z lekarką:
- Ma pani usunąć film z sieci - powiedziała pani doktor.
- Ok, usunę. Nie ma problemu, ale Pani w tym momencie pisze mi wypis ze szpitala, bo wy tu nas nie leczycie, tylko dajecie prochy, żeby człowiek spał. A to nie jest leczenie. Potrzeba rozmowy, wysłuchania, terapii, a nie tylko farmakologii i traktowania nas jak zwierzęta.
- Dobrze, więc niech pani usunie.
- Halo, halo. Przecież była umowa - odparłam. Umówiłyśmy się na kompromis.
- Niestety, nie mogę Pani dać wypisu, bo tylko lekarz prowadzący może go dać. Rano będzie lekarz i opuści Pani szpital - powiedziała pani doktor.
- Ok, pani doktor. Ja pani ufam. Zarchiwizuję post, ale jeśli nie dostanę wypisu, to pokażę więcej. Pokażę, co tu się dzieje naprawdę.
Kulturystka ostatecznie otrzymała wypis od lekarza prowadzącego, który wskazując na napisany przez nią post, ubolewał na to, że przez niego placówka jest pod "ciągłym nadzorem".
Ja rozumiem, że bali się, co więcej pokażę i jaka prawda wyjdzie na światło dzienne. Wstawiając ten post, wiedziałam, że będzie grubo, ale nie mogłam już dłużej patrzeć na takie traktowanie pacjentów - tłumaczy Wiktoria, podsumowując:
To było trudne i mocne doświadczenie w moim życiu, ale wszystko jest po coś. Ja nie chciałam się leczyć psychiatrycznie, bo przecież tylko czubki chodzą do psychiatry, a ja po prostu mam gorszy czas, jak każdy. To normalne. No, jednak nie... Pobyt tam uświadomił mi, że muszę o siebie walczyć i sama nie dam rady. Dlatego cieszę się, że tam trafiłam, bo dla mnie to była kolejna życiowa lekcja. Poznałam wspaniałych ludzi. Przyjaźnie na całe życie. Już tęsknię za moimi dziewczynami i obiecuję Wam, że niedługo poznacie moje gwiazdki. Moją Karolcię i Gabi. Dwa aniołki, które pomagały mi przetrwać w tym miejscu. Dziękuję Wam dziewczynki. Wierzę i wiem, że mój pobyt zarówno w "Hotelu Paradise", jak i na oddziale psychiatrycznym, dzięki moim zasięgom w sieci, pomoże innym, którzy borykają się z takimi problemami - kończy optymistycznie i apeluje: (...) Nie bójcie się prosić o pomoc.
Pod najnowszą publikacją celebrytki pojawiło się mnóstwo skrajnych uwag. Podczas gdy jedni chwalili ją za szczerość i jej kibicowali, inni wskazywali, że powinna na jakiś czas odciąć się od social mediów i skupić na powrocie do zdrowia. Wszystkie komentarze jednak szybko zniknęły spod zdjęcia Gąsior.
A Wy co myślicie o wylewności Wiktorii?