Willie Garson nie żyje. Jak donoszą amerykańskie media, aktor znany m.in. z roli Stanforda Blatcha w serialu "Seks w wielkim mieście" odszedł po krótkiej chorobie. Poza wspomnianą kreacją widzowie mogli obserwować jego talent w takich produkcjach jak "Ally McBeal", "Hawaii 5.0" czy "Dzień świstaka". Miał 57 lat.
Wieści o śmierci Williego Garsona potwierdził już syn aktora, Nethen oraz oficjalny profil HBO w specjalnym oświadczeniu. W krótkim wpisie podkreślono jego zasługi dla tamtejszej kinematografii i złożono kondolencje jego rodzinie i bliskim.
Willie Garson był oddanym przyjacielem, zarówno w życiu, jak i na ekranie. Był promykiem nadziei dla wszystkich w swoim wszechświecie. Zasłynął kreacją jednej z najbardziej lubianych postaci z naszych produkcji i był członkiem naszej rodziny przez 25 lat. Jesteśmy pogrążeni w rozpaczy w związku z jego odejściem - czytamy na profilu HBO.
Kocham Cię tato. Spoczywaj w pokoju. Cieszę się, że mogłem być częścią Twojej przygody i jestem dumny z tego, ile osiągnąłeś. Zawsze będę Cię kochał, ale musisz teraz wyruszyć we własną podróż. Zawsze będziesz przy mnie - pisze z kolei syn aktora.
W krótkich wpisach Garsona pożegnali również Mario Cantone i Cynthia Nixon. Jak donoszą informatorzy "Variety" i "People", Willie Garson miał odejść po krótkiej chorobie. Nie jest jednak jasne, z jakimi przeciwnościami losu się zmagał.
Wiadomo też, że aktor pracował na planie "And Just Like That...", czyli kontynuacji kultowego "Seksu w wielkim mieście". Jeszcze nie jest jasne, czy i jakie losy czekają w związku z tym jego postać.
Pudelek składa kondolencje rodzinie i bliskim zmarłego.